"Dziewięciu na dziesięciu handlowców w trakcie rozmowy wcześniej czy później powie coś takiego: „Będę szczery”, „Szczerze?”, „Tak szczerze”. Również zacznę jak handlowiec, bo wbrew wszelkim komentarzom o biznes w brukselskiej przepychance chodzi, nie o jedno nazwisko. Podchodzenie do wyboru Timmermans w kategoriach „nie oddamy ani guzika”, nie ma najmniejszego sensu, a niestety takie zachowania na prawicy widzę. Nie dziwię się podobnej postawie i byłbym ostatnim hipokrytą, gdybym poddawał to ostrej krytyce. Sam mam tendencje, aby się z gołymi rekami rzucać na Goliatów, ale postaram się uporządkować emocje i omówić fakty" - pisze Matka Kurka (Piotr Wielgucki) na stronie Kontrowersje.net.


"O co chodzi w forsowaniu kandydatury Timmermansa przez Niemcy i Francję? O to, co zawsze, Niemcy chcą kolejny raz pokazać, że Unia to Niemcy. Francja pogodziła się z rolą gracza numer dwa, ale też wielkiego cierpienia w tym nie ma, bo jedyną istotną siłą, z która Merkel musi się liczyć to właśnie Francuzi. Timmermans jest tylko pionkiem, takim samym jak Tusk i naprawdę nie ma większego znaczenia, poza estetyką i ambicjami, czy komisarzem będzie Timmermans, czy ktoś inny wskazany przez Niemcy i Francję. Mamy w Polsce swoje awersje, do wyjątkowo aroganckiego i antypatycznego Timmermansa, co się samo tłumaczy, historia czteroletniej osobistej wojenki jest ciągle żywa. Tyle tylko, że nie nazwisko ma zaczynie, ale sposób i cel wyboru szefa KE" - wskazuje autor.

"W teorii psychologiczno-spiskowej jest jakaś części prawdy, że Merekl i Macron chcą zagrać Polsce na nosie. Polityka lubi takie smaczki, wystarczy poczytać komentarze polskojęzycznych dziennikarzy oraz polityków, aby zobaczyć niezmierną radość i satysfakcję. Nie myliłbym mimo wszystko didaskaliów z celem numer jeden, którym jest pokazanie dominacji. Ma być tak, jak Niemcy z Francją ustalą i te reguły gry są w Brukseli eksponowane. Fakt, że po drodze swoje przyjemności ma Tusk, paru innych kelnerów i cała „opozycja”, nie ma żadnego związku z poważną polityką Merkel. Dla niej nieustannie liczy się dominacja Niemiec i aby tę dominację podkreślić musi w sposób spektakularny niszczyć wszystkie inicjatywy zagrażające niemieckiej hegemonii" - zaznacza.

"Tak się składa, że w całej UE poza Polską, której udało się stworzyć koalicję 7-8 państw, nikt nie ma odwagi postawić się parze Niemcy-Francja. Naturalną konsekwencję jest atak na Polskę, zawsze atakuję się tych, którzy usiłują realnie grać o swoje, zamiast podporządkować się ustalonej hierarchii. Próba wyboru Timmermans na szefa KE to demonstracja siły i… „szczerze” powiem, że na tym etapie Niemcy ciągle mają tyle siły, aby Polskę ustawić do kąta. Gdyby Merkel chciała za wszelką cenę zrobić z Timmermansa szefa KE, to tak zrobi. Polska ma jeszcze zbyt mały potencjał, aby tę i wiele innych spraw wygrać. Pytanie, czy Merkel będzie chciała iść na całość, co paradoksalnie wiąże się z umocnienieniem Polski w europejskiej układance, to już nie jest 27:1, ale 21:7 lub 20:8. Zaledwie w trzy lata Polsce udało się zbudować taką koalicję państw, z którą Merkel chcąc nie chcąc zaczęła się liczyć" - pisze publicysta.

"Szkoda komentować wszystkie dyżurne bzdety produkowane na Czerskiej i przez „opozycję”, że Polska „mówi nie, bo nie”, że znów „przegrywamy awanturnictwem”. Najważniejsza jest konsekwencja, jesteśmy skazani na porażki przez kolejne dwa trzy lata, trzeba pamiętać z kim walczymy i o co. Wielkie pieniądze i polityczne wpływy to towar zastrzeżony dla wybranych, Polska ma szanse zadbać o własne interesy i interesy kilku państw, jeśli porażki nie powstrzymają dalszej walki. Następny krok to 18:10 i taki wynik daje możliwość zablokowania każdej kluczowej decyzji w UE. Wybór Timmermansa, owszem ma Polskę upokorzyć, ale przede wszystkim zniechęcić i sprowadzić do dawnej wyznaczonej roli, czyli klepania po ramieniu i „dopuszczania do stołu”" - czytamy na łamach Kontrowersji.net.

"Patrząc na to co się dzieje w Brukseli z tej perspektywy, łatwiej dostrzec i zrozumieć, że po pierwsze nie mamy innego wyjścia, po drugie trzy dni szczytu to wyłącznie zasługa Polski, po trzecie porażka musi być wkalkulowana w konsekwentną strategię umacniania pozycji Polski w UE, a ewentualny sukces byłby wielką sensacją i przedwczesnym przełom. No i właśnie przed takim przełomem Merkel broni się najbardziej, bo to byłby zwrot bardzo niebezpieczny i nieprzewidywalny w skutkach dla Niemiec. Żartów nie ma, gigantyczne pieniądze i władza leżą na stole. Timmermans to tylko paprotka, toporna i irytująca, ale tylko paprotka. Prawdziwa gra toczy się o zachowanie hegemonii Niemiec przy wsparciu Francji" - kończy tekst Matka Kurka.

bsw/Kontrowersje.net