W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka … (Dz 4,10).

 

Podczas Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus zapowiedział uczniom:

 

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16,23n).

Scena z Dziejów Apostolskich pokazuje, jak ta zapowiedź się spełnia. Wszystko, czego uczniowie dokonują, dzieje się w imię Jezusa, czyli przez odwołanie się do Niego samego. W istocie On to sprawia. Ważne są w tym względzie dwa momenty. Wpierw „w imię” oznacza, że nie dokonali tego Apostołowie własną mocą czy własną wiedzą. Nie oni są sprawcami, ale Jezus z Nazaretu. Przez Niego ten człowiek stanął przed wami zdrowy (Dz 4,10) –  powiedział przed Sanhedrynem św. Piotr.

Bardzo częstym błędem naszej postawy jest mniemanie, że „ja muszę coś sam zrobić”, „ja muszę okazać się…” „sam muszę się uzdrowić…”. W życiu duchowym taka postawa ma bardzo tragiczne skutki. Zazwyczaj kończy się klęską. Im bardziej człowiek się upiera przy tym przekonaniu, tym trudniej rzeczywiście otworzyć się na działanie Boga w nim. Jeżeli w nas coś się prawdziwie dokona, to nie dzięki naszej sile, ale jedynie Jego mocą. Sam początek naszego życia chrześcijańskiegorozpoczyna się chrztem: „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Ten początek zawiera w sobie streszczenie całej drogi. Tylko w imię Trójcy Świętej może się coś w nas dokonać. Z uznania tej prawdy wynika pokorna świadomość własnej słabości, a przez nią otwartość na Boga i Jego natchnienia, aby rozpoznać Boże wezwania. Jeżeli nam się wydaje, że wiemy, na czym polega życie duchowe, jakimi powinniśmy być, to w swoim dążeniu grozi nam bezwzględność i bezduszność, a tym samym brak prawdziwej więzi z Bogiem.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Dz 4, 1-12; J 21, 1-14

Po drugie uzdrowienie nie dokonało się za przyczyną czegoś, czy to jakiegoś środka, np. farmakologicznego, czy jakiejś praktyki terapeutycznej, ale przez odwołanie się do Kogoś. Moc lecząca bierze się z zawierzenia Osobie. Motyw zawierzenia stanowi podstawę objawienia biblijnego. Wszystko w Biblii wskazuje na wiarę i jej moc zbawczą. To przez wiarę Abraham stał się ojcem wierzących. W Ewangelii w polemice z saduceuszami, którzy nie wierzą w zmartwychwstanie, Pan Jezus argumentował za zmartwychwstaniem, odwołując się do sceny objawienia się Boga w krzaku ognistym. Zasadniczy argument Pana Jezusa brzmi:

A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa „O krzaku”, gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla niego żyją (Łk 20,37n).

Życie bierze się nie z czegoś, ale z więzi z Bogiem, z żywej relacji osobowej. Taką mocą Jezus został wskrzeszony przez Ojca i my także Jego mocą otrzymamy nowe życie. Nasza wiara ze swej istoty jest zawierzeniem Osobie Jezusa zmartwych­wsta­łego, co wprowadza nas w zupełnie inny sposób postrzegania rzeczywistości. W zderzeniu z naszym naturalnym doświadczeniem wydaje się ona dziwna. Wskazuje na to tajemnicze zdanie na końcu dzisiejszego fragmentu Ewangelii: Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan (J 21,12). Jeżeli było to oczywiste, to skąd problem ewentualnego pytania Go, kim jest? To zdanie ewangelisty wskazuje na różnicę  dwóch rzeczywistości: naturalnego doświadczenia opartego na rzeczowym spojrzeniu oraz spotkania ze Zmartwychwstałym. Uzdrowienie z choroby z dzisiejszego pierwszego czytania jest znakiem ożywiającej mocy wypływającej z Chrystusa zmartwychwstałego.

Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi