Prezydent Niemiec, Frank Walter Steinmeier w swoim przemówieniu przyznał, że możliwości przyjmowania migrantów są ograniczone. 

Podczas przemówienia wygłoszonego w Moguncji z okazji 27. rocznicy zjednoczenia Niemiec polityk podkreślił, że jedność tego kraju stała się "polityczną codziennością", zaś wielki mur przedzielający Niemcy znikł. 

Jednak- zdaniem Steinmeiera- powstały nowe mury, „mniej widoczne, pozbawione drutu kolczastego i strefy ostrzału, lecz stanowiące przeszkodę w budowaniu wspólnoty”. Wszystko to uwydatniło się po wyborach do Bundestagu, które odbyły się w drugiej połowie września. 

"Mam na myśli mury pomiędzy naszymi sposobami życia, pomiędzy miastem a wsią, ludźmi będącymi online a tymi, którzy są offline, biednymi a bogatymi, młodymi a starymi"- podkreślił prezydent Niemiec. Jak dodał, podziały są wynikiem "wyobcowania, rozczarowania, gniewu, które stały się tak nieprzenikalne, że odbijają się od nich wszelkie argumenty".

"Za tymi murami sieje się głęboką nieufność wobec demokracji i jej przedstawicieli, tzw. establishmentu, do którego zaliczani są wszyscy, poza samozwańczymi bojownikami przeciwko systemowi"- stwierdził polityk. 

Prezydent Steinmeier podkreślił, że Niemcy są krajem pluralistycznym. Różnice zdań są tam oczywistością, nie powinny jednak "przeradzać się we wrogość". W ocenie głowy państwa niemieckiego, dyskusja na temat migracji "wstrząsnęła" tym krajem. 

"To, co dla jednych jest humanitarnym kategorycznym imperatywem, dla innych jest rzekomą zdradą własnego narodu"- ocenił Steinmeier. Jak podkreślił, spór o migrację z płaszczyzny moralnej powinien przenieść się na tę uwzględniającą konkretne możliwości Niemiec, które- zwraca uwagę prezydent- są ograniczone. W ocenie polityka, Niemcy mogą pomóc osobom prześladowanym z powodów politycznych tylko wówczas, gdy  „odzyskają zdolność odróżniania prześladowanych politycznie od osób uciekających przed biedą i niedostatkiem”. Prezydent Niemiec podkreślił, że są to dwie różne sprawy, natomiast migranci zarobkowi nie mają nieograniczonego prawa do pomocy.

Niemiecki przywódca, w kontekście dobrego wyniku populistycznej AfD w wyborach parlamentarnych ostrzegł przed powrotem do nacjonalizmu. Prezydent zwrócił uwagę, że Niemcy przebyły długą drogę „od rozpasanego nacjonalizmu, poprzez wojnę i zniszczenie Europy, poprzez podział narodu podczas zimnej wojny do demokratycznego i silnego kraju w centrum Europy”. W ocenie polityka SPD, Niemcy powinny uznać swoją historię, która oznacza "trwającą odpowiedzialność”, co „nie podlega dyskusji”.

"Nauka płynąca z dwóch wojen światowych, z Holokaustu, odrzucenie ideologii nacjonalistycznej i rasistowskiej oraz antysemityzmu, a także odpowiedzialność za bezpieczeństwo państwa Izrael - to wszystko należy według mnie do niemieckości"- podkreślił niemiecki prezydent. 

yenn/PAP, Fronda.pl