Chętnych do zawarcia „związku małżeńskiego” było tak dużo, że burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg urządził loterię. „Ślub” mogło wziąć 764 pary. Szybko jednak zrezygnowano z łączenia węzłem małżeńskim tylko wybrańców i „ślubu” udzielono wszystkim 823 parom, które przystąpiły do konkursu.

 

Bloomberg sam przewodniczył ceremonii dwóch znajomych gejów w miejskim ratuszu, podobnie zresztą jak gubernator stanu Andrew Cuomo. 

 

Nowy Jork jest szóstym stanem USA, który zezwolił na śluby osób tej samej płci, ale dopiero pierwszym, w którym o ich legalizacji przesądzili Republikanie. W stanowym Senacie mają większość, ale gubernatorowi Cuomo udało się przekonać czworo z nich, żeby zagłosowali za zmianą prawa.


Aktywiści gejowscy liczą, że legalizacja „homo-małżeństw” w Nowym Jorku otworzy furtki dla tego procederu w innych stanach. W piątek armia USA ogłosiła, że geje i lesbijki w mundurach już za miesiąc nie będą musieli ukrywać się ze swoją orientacją seksualną.

 

- Podejrzewam, że będzie dokładnie odwrotnie - komentuje historyk George Chauncey z uniwersytetu Yale. - Wielu ludzi w Ameryce patrzy teraz na Nowy Jork i obiecuje sobie, że nie dopuszczą do czegoś podobnego w swojej społeczności... - dodaje. 

 

29 stanów USA wpisało zakaz ślubów homoseksualnych do swoich stanowych konstytucji. 12 kolejnych egzekwuje ten zakaz przy pomocy ustaw.

 

eMBe/Gazeta.pl