Walka wyborcza rozkręca się na całego. Na wspieranym przez Sorosa lewicowym portalu „Krytyka Polityczna” ukazał się artykuł ''W niedzielę zagłosujmy za „strefą wolną od ideologii PiS" autorstwa Katarzyny Markusz, która twierdzi, że Andrzej Duda chce narzucić Polsce katoszariat i wykluczenie „kolejnych grup mniejszościowych.

Lewica ma nieustanne pretensje do Dudy, że jest ''notariuszem Kaczyńskiego''. Moim zdaniem to bzdurny zarzut. Nie ma nic złego w tym, że prezydent gra zespołowo z PiS. Polacy doceniają grą zespołową i nie są zupełnie zainteresowani konfliktami na szczytach władzy tylko sprawnym rządzeniem. Dodatkowo pewnie jakby rządził antyPiS i prezydent był z antyPiSu, a współpraca między rządem i prezydentem była doskonała, to by to lewicy nie przeszkadzało. Jest to przykład typowej lewicowej hipokryzji.

W opinii lewicy jeśli Duda ponownie zostanie prezydentem, to w Polsce dojdzie do „wprowadzania kolejnych ograniczeń i represji w zasadzie dla każdego spoza ideologii jednego państwa, jednego narodu i jednego wodza z partii PiS”.

Komentując taką opinię, muszę stwierdzić, że taki zagrożenie jest urojone. PiS nic takiego nie wprowadza. Po drugie to kolejny przykład lewicowej hipokryzji. Sama lewica chce wobec swoich oponentów ze środowisk narodowych oraz prawicowych wprowadzania kolejnych ograniczeń i represji, odbierać narodowcom i prawicy wolność słowa oraz zgromadzeń, wsadzać narodowców do wiezień za poglądy i delegalizować ich manifestacje.

W opinii lewicy retoryka Dudy „skupia się na wykluczaniu kolejnych grup mniejszościowych i narzucaniu Polsce czegoś na kształt katoszariatu, ramię w ramię z organizacjami ultrakatolickimi, promowaniu członków tych organizacji i oddawaniu władzy i instytucji państwa polskiego w ich ręce. A ręce te będą siłą zmuszać wszystkich nas do poddania się nowym, surowym zasadom”.

I w tym fragmencie widać hipokryzję lewicy. Lewica twierdzi, że jest przeciwna dyskryminacji, a sama domaga się dyskryminowania katolików i konserwatystów, którzy zdaniem lewicy nie mają prawa do udziału we władzy, bo są katolikami i konserwatystami.

W opinii lewicy „Duda mówi dużo o »ideologii LGBT«, która jest wymysłem jego wyobraźni. Jeśli jakaś ideologia Polsce faktycznie zagraża, to jest to „ideologia PiS” – wykluczająca, wsobna i niebezpieczna dla każdego, kto nie należy do plemienia PiS”.

Negowanie, wbrew oczywistym faktom istnienia ideologii LGBT to typowa manipulacja lewicy. Jak można się dowiedzieć np. z Wikipedii „mianem ideologii określa się każdy zbiór uporządkowanych poglądów – religijnych, politycznych, prawnych, przyrodniczych, artystycznych, filozoficznych – służących ludziom o tożsamych poglądach do objaśniania otaczającego ich świata. Społeczną funkcją ideologii jest artykulacja celów aktywności i dopuszczalnych sposobów ich osiągania oraz motywacja ich zasadności względami uznawanymi za wyższe niż jednostkowy interes”. Definicja ta doskonale pasuje do zbioru uporządkowanych poglądów tęczowych rewolucjonistów, które aktywiści LGBT i lewicy wykorzystują do objaśniania świata, wskazywania celów do osiągnięcia, i realizacji tych celów.

Oczywiście w lewicowym ataku na Dudę nie mogło zabraknąć i rytualnych oskarżeń o antysemityzm i odwołań do pogromu kieleckiego (lewica nie chce pamiętać, że ów pogrom nie był kielecki, ale ubecki, i odpowiedzialność za niego ponoszą komuniści, a nie Polacy).

Zdaniem lewicowej publicystki „czołowi politycy PiS raczej nie są antysemitami, ale doskonale wiedzą, że – ujmijmy to łagodnie – niechęć do Żydów nie jest obca wielu ich wyborcom. I decydują się te emocje wykorzystywać, a nawet je wzmacniać”. Przykładem tego, że PiS ma rzekomo wykorzystywać antysemityzm Polaków, jest to, że „kiedy nacjonaliści z Konfederacji złożyli w Sejmie projekt ustawy dotyczącej tzw. majątków bezdziedzicznych (czyli takich, których właściciele i spadkobiercy zginęli w czasie wojny, a obecnie należą one do Skarbu Państwa; narodowcy chcą zablokować ich przekazanie organizacjom żydowskim, chociaż takiego niebezpieczeństwa nie ma), PiS pozwolił na to, by propozycja ta była dalej procedowana)”.

Komentując te zarzuty, warto wskazać po pierwsze, że według lewicy nie ma zagrożenia ze strony bezpodstawnych roszczeń żydowskich – choć takim bezpodstawnym roszczeniom uległa Szwajcaria, są one wspierane przez USA, Wielką Brytanię, społeczność żydowską i Izrael. Po drugie przejawem antysemityzmu ma być zezwalanie na dyskusje o takim zagrożeniu.

Jak informuje lewicowy portal ''zdaniem Dudy Polakiem jest więc ta osoba, która „chce pracować dla Polski, chce, aby była ona na mapie jako silne państwo realizujące potrzeby mieszkańców”''. Lewicy takie stanowisko prezydenta nie odpowiada, bo taka opinia jest „endecką kalką z lat 30. ubiegłego wieku”. Swoje rozważania lewica zilustrowała historią, o tym, jak w 1934 ONRowcy przegnali ze wsi Telaki 6 żydowskich rodzin, które według autorki miały jakieś zasługi dla Polski (z artykułu nie wynika jakie). Historia ta jest nie dość, że wątpliwa, nie wiadomo z jakiego sufitu wzięta, to jeszcze czemu definicja endecji ma być niekoszerna z powodu ONR, który był inną formacją niż endecja?

Według lewicowej publicystki „kolejna kadencja Andrzeja Dudy oznacza, że wiele osób będzie musiało taki wyjazd rozważyć. To już nie będą Żydzi, bo ich w zasadzie w Polsce dziś nie ma. Ale są osoby nieheteronormatywne, dziennikarze niektórych niezależnych mediów, część sędziów, prawników, naukowców, kłopotliwych historyków. Także nauczycieli, którzy nie zgodzą się na ingerencję prawicowych ideologów w plany nauczania. Lekarzy, którzy będą ciągani po sądach ze zwykłej zemsty (swoją drogą procesy pokazowe lekarzy to coś, co historia również przerabiała). Nie będzie się czuł bezpiecznie nikt, kto nie jest członkiem, współpracownikiem, wyznawcą lub krewnym kogoś z PiS”.

Przekonanie lewicowej publicystki o kolejnej wielkiej emigracji po reelekcji Dudy to świetna informacja dla PiS, po pierwsze z racji na to, że wizja ta jest niezwykle piękna dla wielu Polaków, a po drugie dlatego, że wygadując takie głupoty, lewica pokazuje, jak nie ma styczności z rzeczywistym życiem, a przez to, jak nie jest zdolna do odebrania PiS władzy.

W opinii lewicowej publicystki po wygranej Dudy PiS zlikwiduje wolność słowa i niezależność mediów. To kolejny przejaw typowo lewicowego dostrzegania własnych poglądów, motywów i działań swoich ideowych adwersarzy. Odebranie prawicowcom wolności słowa i likwidowanie niezależnych mediów nielewicowych – to w rzeczywistości program i praktyka wszelkich lewicowców.

Lewicowa publicystka twierdzi, że „już dziś po sądach ciągani są społecznicy, historycy i dziennikarki, którym nie po drodze z PiS-owskim reżimem”, nie wspominając o tym, że sędziowie zapewnij bezkarność lewicowym bojówkarzom ostentacyjnie łamiącym prawo, odbierającym polskim patriotom prawo do zgromadzeń i wolność słowa.

W opinii lewicowej publicystki po zwycięstwie PiS, partia Kaczyńskiego zacznie wsadzać ludzi masowo do wiezień, „za wpisy na Twitterze lub Facebooku czy zdjęcia na Instagramie. Kolejnego dnia kobiety zostaną zmuszone do rodzenia dzieci, które nie przeżyją nawet kilku godzin. Całkowity brak możliwości dokonania aborcji to przecież chory sen nacjonalistów z PiS. Podobnie jak zideologizowane i ureligijnione szkoły, instytucje publiczne, państwowa propaganda”.

Czytając takie lewicowe urojenia, wielu polskich patriotów będzie żałować, że wszelki brednie wygadywane przez lewice o PiS, nie są prawdą.

Jan Bodakowski