Złote myśli Olbrychskiego są bezcenne. Tym razem aktor kołtuński (bo tak już wypada określać pana Daniela) wziął na cel swoich analiz umysłowych Polaków i ich podejście do gejów i lesbijek, a w szczególności, postawy Polaków co do przyznania tej mniejszości seksualnej takich samych przywilejów jak normalnym rodzinom (czuli heteroseksualnym).

Pani Olejnik zapytała pana Daniela (kołtuna) o to, czy PO bała się Kościoła w sprawie związków partenrskich. Daniel odpowiedział: - Nie. Wydaje mi się, że Polacy są wciąż jeszcze kołtuńskim społeczeństwem. I PO boi się o głosy ludzi o bardzo zatwardziałych poglądach, do których należy nasz wielki prezydent, jeden z najwspanialszych Polaków XX wieku, Lech Wałęsa". Cóż, ta bardzo profesjonalna analiza polskiego ducha pozwala wyobrazić sobie, że Pan Daniel żyje w abstrakcyjnej krainie, która z rzeczywistością nie ma nic wspólnego.

Olejnik zapytała dalej o Lecha Wałęsę i o to, że środowiska artystyczne nazywają byłego prezydenta bigotem: "Nie zgadzam się z tym. Ja też użyłem raz troszkę zbyt ostrego słowa na temat jego wypowiedzi. Ale zostawmy Wałęsę w spokoju. Tacy ludzie mają prawo tak myśleć, byle nie ranili innych. Wydaje mi się, że komuś takiemu jak Wałęsa te rzucone ot tak słowa powinniśmy wybaczyć i wierzyć, że już np. jego syn sądzi inaczej".

Narodzie kołtuński, szable w dłoń i goń goń goń, Daniela.

Philo/gazeta.pl