„Po raz pierwszy we współczesnej polityce, gdy agresor grozi militarną napaścią na drugi kraj, jego sojusznicy nie straszą wypowiedzeniem wojny, lecz sankcjami ekonomicznymi. To jest oczywiście dużo słabsza odpowiedź, niż militarna i świadczy ona o słabości cywilizacyjnej Zachodu, który już po prostu nie umie i nie chce walczyć” – uważa Józef Orzeł.

„Z tego, co powiedział Biden, wynika, że reakcja na wejście wojsk rosyjskich na Ukrainę może być różna w zależności od tego, ile ich wejdzie i kiedy wejdą, jak głęboko, czy będą bardzo strzelać i ile ofiar będzie. To klasyczny błąd negocjacyjny. Ale takie błędy będą kosztowały świat - nawet nie tylko Europę - ale świat, ponieważ świadczą o tym, że można wpływać presją na oficjalne amerykańskie stanowisko” – powiedział Orzeł w wywiadzie dla portalu wpolityce.pl.

„Jeżeli więc Putin do wczoraj raczej bał się zdecydowanych kroków, to ten lęk został poważnie zmniejszony, bo już może myśleć o tym, że wejdą tylko „zielone ludziki” - już nie mówię o cyberatakach - i to może mu ujść na sucho - bo dotąd uchodziło. I to samo, jeśli kilka czołgów przekroczy granicę nie strzelając, a Ukraińcy będą się bali strzelać. Ta wypowiedź Bidena spowodowała, że Putin może zrobić to, o czym nie myślał, że może, Biden zwiększył pole decyzji Putina co do poziomu agresji” – stwierdził były poseł PC.

„Najważniejszy problem z Rosją nie dotyczy jednak Bidena, a Niemiec. Ryzykuję tezę, że Niemcy są już bliżej Rosji niż Zachodu, że jest prawie pewne, że Niemcy nie zamkną Nord Stream 2, jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę po raz kolejny. Dlatego kanclerz Scholz mówi, że polityka wobec Rosji to jest jego domena, a nie pani minister spraw zagranicznych Baerbock. Słychać, że Niemcy nie zgadzają się na wyłączenie Rosji z systemu rozliczeń finansowych swift – co by zamknęło gospodarkę Rosji na jakiekolwiek relacje z Zachodem. A symbolem postawy Niemiec jest to, że angielskie MSZ nawet nie poprosiło Niemiec o zgodę na przelot nad Niemcami samolotów z bronią przeciwpancerną dla Ukrainy” – zauważył Józef Orzeł.

„Głównym problemem w obozie zachodnim stały się więc Niemcy. Przecież to nie tylko kwestia Rosji, ale także pozycji Niemiec w UE i w NATO, a od jednogłośnych decyzji NATO bardzo dużo zależy. Prezydent Biden (i jego ekipa demokratyczna) jest bardzo proniemiecki. Bez żadnych gwarancji oddał Europę Niemcom, a więc i relacje Unii/Niemiec z Rosją. Teraz stanowisko amerykańskie wobec Rosji stało się dużo twardsze niż niemieckie, więc Ameryka powinna tę decyzję cofnąć - i wrócić do Europy. Takim sygnałem jest ostrzeżenie, że jeżeli Rosja znowu napadnie na Ukrainę, to Ameryka zwiększy swoje wojska w Polsce i w Rumunii (a w krajach bałtyckich?). Kluczowe dla jedności Zachodu jest, czy Ameryka zmusi Niemcy do jednolitego stanowiska, bo za przykładem Niemiec wyłamują się i inne kraje (Bułgaria, może Hiszpania). A przecież jeszcze jest Nord Stream 1, który też można zamknąć w przypadku nowej agresji rosyjskiej na Ukrainę” – mówił założyciel dyskusyjnego Klubu Ronina.

Odnosząc się do ewentualnego zaatakowania przez Rosję państw bałtyckich, Orzeł zdiagnozował: „To są tak małe kraje, że  wojska rosyjskie mogą je zająć w ciągu paru godzin, ale kłopot w tym, że na tym nie koniec. Prędzej czy później czekałaby Rosję wojna z Zachodem. Napaść na kraj UE i NATO, jeśli nie ma konsekwencji, jest likwidacją Unii i NATO jako wspólnoty. Prędzej czy później dojdą na Zachodzie do władzy siły, które nie uznają takiej agresji i przygotują się do odpowiedzi militarnej. Z tym Rosja musi się liczyć. Ładu światowego za pomocą militarnej agresji się nie da osiągnąć. Na bagnetach nie da się długo siedzieć. Być może da się to osiągnąć polityką zastraszania. I to właśnie Rosja robi”.

 

ren/wpolityce.pl