Jak informują media, Bob Dylan został niedawno oskarżony przez anonimową kobietę o molestowanie i przemoc. Miał też ją odurzać alkoholem i narkotykami. Co ciekawe sprawa dotyczy roki 1965, a więc od tamtego czasu minęło już ponad 50 lat.

Od jakiegoś czasu oskarżenia tego typu wobec wobec aktorów, muzyków i celebrytów stały się wręcz modne.

TMZ podaje, że rzekoma ofiara miała mieć wtedy 12 lat, a Dylan – 24. Z bliżej niewyjaśnionych powodów nastolatka miała trafić do apartamentu muzyka w hotelu w Nowym Jorku. - Zarzuca mu pobicie, więzienie, napaść i zadanie cierpienia emocjonalnego – podaje portal interia.pl.

- "Zaczął przygotowywać ją do seksu, wykorzystując swoją sławę do zdobycia zaufania i sprawowania nad nią kontroli w ramach planu wykorzystywania seksualnego i molestowania jej" – pisze kobieta w pozwie. Dodaje też, że w okresie od kwietnia do maja była ona "kilkukrotnie wykorzystywana” przez Dylana.

Dylan – jak twierdzi kobieta "obniżał jej zahamowania, nawiązując więź emocjonalną". Miał jej również grozić użyciem przemocy oraz odurząc alkoholem i narkotykami.

Wokalista zdecydowanie zaprzecza oskarżeniom, a jego rzecznik komentując sprawę stwierdza, że: "56-letni zarzut jest nieprawdziwy i będziemy się stanowczo bronić".


mp/interia.pl