Błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko († 37 l.) został porwany 19 października 1984 roku. Po jedynastu dniach poszukiwań znaleziono jego zmaltretowane ciało w Wiśle koło Włocławka. Kapelan Solidarności został skatowany przez perfidnych SBeków. Po kuriozalnym procesie zostali skazani mordercy bł. Jerzego. Po 30 latach ci ludzie spokojnie chodzą po polskich ulicach. Nie tylko oni, również mocodawcy, którzy jeszcze żyją, nie zostali oskarżeni.

Dziennik "Fakt" pisze: "Były kapitan SB Grzegorz Piotrowski (64 l.) pod zmienionym nazwiskiem mieszka w Łodzi. Według nieoficjalnych informacji do dziś pobiera resortową emeryturę. Przez lata zarabiał, pisząc do „Faktów i Mitów”. Drugi z morderców, były por. Leszek Pękala ( 63 l.) jako Paweł Nowak przez lata sprzedawał ogłoszenia do „Życia Warszawy”. Dziś mieszka w Tarnowie. Porucznik Waldemar Chmielewski (60 l.) mieszka w Warszawie, kilka lat temu prowadził firmę handlującą sprzętem sportowym. Obecnie podobno zmienił branżę na budowlaną. Adam Pietruszka (77 l.), który nie brał bezpośredniego udziału w zabójstwie, ale został skazany jako bezpośredni przełożony funkcjonariuszy, za kierowanie zbrodnią otrzymuje co miesiąc 3900 zł emerytury.".

Oto sprawiedliwość w wykonaniu obecnej władzy. Dlaczego przez 7 lat rządów PO nie podjęto na nowo śledztwa, nie odebrano przywilejów mordercom i co najważniejsze, nie próbowani skazać mocodawców morderstwa księdza Popiełuszki?

mm/Fakt