Michał Kolanko: Kiedy Pan wiedział, że to koniec, że umowy nie będzie?

Paweł Kowal: Dwa i pół tygodnia temu byliśmy z delegacją konserwatystów z wizytą w Kijowie. Wtedy pojawiła się retoryka, że UE "nie pomaga Ukrainie", prezydent powiedział, że Unia "nie udziela moralnego wsparcia". Pomyślałem: coś nowego się szykuje, bo akurat polityczne wsparcie było i wszyscy to wiedzą. Inna sprawa: wsparcie na innych polach. Widziałem po Janukowyczu, że jest pod ogromną presją.

Mieliśmy spotkanie w wąskim gronie. Prezydent Janukowycz był bardzo zmęczony, miałem wrażenie, że ktoś go dociska. Widziałem w jego oczach, że jest kłopot. To było o tyle dziwne, że ci, którzy znają układy na Ukrainie, twierdzili, że jeśli prezydent podejmie decyzje, to już to pójdzie. Późnym latem nie miałem żadnej wątpliwości, że on jest zdecydowany. Popełniliśmy błąd, bo sądziliśmy, że wszystko zależy od kluczowych państw UE. A nikomu nie przyszło do głowy, że to Janukowycz może zmienić zdanie.

Co zdecydowało?

Jeden ze znanych ukraińskich polityków powiedział mi we wtorek: "diengi i Rassija". Po chwili dodał: "Rassija".

Cały wywiad TUTAJ

ToR/gazeta.pl