Rok temu w Stanach Zjednoczonych niezwykle mocne wrażenie wywarł film, w którym młoda kobieta opowiada o tym, jak przyjęła dziecko, które lekarze, a niekiedy nawet ludzie nazywają „monstrum”, ale które ona – tak zwyczajnie po macierzyńsku kocha. Zaprezentował go wówczas również portal Fronda.pl.

A teraz wracamy do historii Lacey i Christiana, którzy wciąż walczą.

Na swoim blogu Lacey wyjaśnia, dlaczego zdecydowali się z mężem na chirurgiczną rekonstrukcję części twarzy chłopca, i dlaczego nie chcą oni zabiegów kosmetycznych. Ale jeszcze większe wrażenie robi opowieść matki o jej miłości do oszpeconego chłopca. „Zanim on się narodził, śniłam o tym dziecku, wyobrażałam sobie jak całuję jego słodkie loczki. Modliłam się o to dziecko – opowiada. I dodaje, że tej miłości nic nie może zmienić.

A potm opisuje, jak żegnała się przed trudną operacją ze swoim synkiem, jak zapewniała go o swojej wielkiej miłości i płakała, obawiając się, że coś może pójść nie tak podczas trudnej operacji. Tak się jednak nie stało. I sama mama podkreśla, że skutki zabiegów chirurgicznych sami lekarze uznają za jakiś cud.

Cudem, a raczej pięknem miłości macierzyńskiej jest jednak przede wszystkim stosunek Lacey i jej męża do syna. Oni pokazują, czym jest prawdziwa miłość i zaświadczają, że dziecko nie jest przedmiotem, który można odrzucić, abortować czy terminować, jeśli dany egzemplarz nam nie odpowiada.

Tomasz P. Terlikowski