Sąd Najwyższy stwierdził, że prezydent Andrzej Duda nie mógł uniewinnić Mariusza Kamińskiego, jako że ten nie był skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Czy uchwała Sądu Najwyższego była słuszna? Do czego może doprowadzić obecna sytuacja? O komentarz poprosiliśmy dziennikarza i publicystę Piotra Semkę.

 

Jak Pan ocenia uchwałę, jaką podjął Sąd Najwyższy w sprawie Mariusza Kamińskiego?

Sądzę, że do tej sytuacji musiało dojść. Widać wyraźnie, że Sąd Najwyższy już wcześniej stał się bardzo aktywną stroną w konflikcie wokół Trybunału Konstytucyjnego i siłą rzeczy wytworzył wrażenie w obozie Prawa i Sprawiedliwości, że jest aktywnym graczem, który nie trzyma się pewnych linii podziału. Jeśli więc w tak kluczowej sprawie Sąd Najwyższy wydaje werdykt, który jest krytykowany przez wielu znawców prawa konstytucyjnego, powstaje pytanie, kto ma rozstrzygać sytuację w której Sąd Najwyższy rozstrzyga w sprawie, do rozstrzygania której nie jest powołany, czyli w sprawie prawa konstytucyjnego.

Co z tego wynika dla bieżącej sytuacji politycznej?

Można powiedzieć, że jest to sukces taktyki spalonej ziemi, którą prowadziła opozycja. Taktyka ta polegała na tym, aby nie iść na żadne kompromisy, aby nie godzić się na żadne rozwiązania, które mogłyby zażegnać kryzys konstytucyjny. A ponieważ nie podejmowano żadnych kroków, tylko mówiono, że PiS musi przywrócić stan, jaki był wcześniej, PiS doczekało się wygaśnięcia mandatu Andrzeja Rzeplińskiego. Tym samym teraz opozycja mówi, że Trybunał Konstytucyjny to trybunał ludzi mianowanych przez PiS. Jednocześnie partia rządząca patrzy na wyrok Sądu Najwyższego jako na wyrok ludzi zaangażowanych w politykę. Taka sytuacja, w której organy takie jak SN, czy TK są uważane przez jedną, bądź drugą stronę za niewiarygodne, jest bardzo niszcząca dla ładu prawnego w państwie. Szczerze mówiąc, nie wiem, jakie może być wyjście z tej sytuacji.

Obecna sytuacja może więc zrodzić wiele komplikacji?

Oczywiście. Może powstać precedens, w którym wyrok Sądu Najwyższego nie będzie wykonywany. Ten precedens z pewnością miały spore konsekwencje. Jednocześnie przeciwna strona sceny politycznej nie będzie uznawała wyroków Trybunału Konstytucyjnego. To byłaby sytuacja bardzo niebezpieczna i we wszystkich krajach od takich sytuacji się ucieka, jednak dochodząc do pewnego kompromisu, czasem przy użyciu mediatorów, czy pośredników dialogu. W Polsce bardzo wiele autorytetów zaangażowało się w spór, szczególnie po stronie opozycyjnej i nie bardzo wiadomo, kto mógłby nas z tej skomplikowanej sytuacji wyprowadzić.

Czy ta sytuacja może też dać nowe argumenty opozycji do krytykowania polskich władz na forum międzynarodowym, szczególnie w Unii Europejskiej?

Oczywiście. Jest to wręcz sytuacja wymarzona. Kwestia Sądu Najwyższego to doskonały powód, dla opozycji, by wnioskować na forum europejskim o wprowadzenie sankcji wobec Polski. Nie chcę prowadzić dywagacji dotyczących tego, czym była powodowana taka a nie inna decyzja sędziów SN, ale faktem jest, że Sąd Najwyższy opowiedział się dość jednoznacznie w sprawie konfliktu o Trybunał Konstytucyjny, toteż występuje tu pewne wrażenie sympatii wobec opozycji.

Dziękujemy za rozmowę.