Awantura rozkręcona przez „totalną” opozycję i liberalne media w związku z projektem ustawy zaostrzającym prawo aborcyjne pokazuje miałkość tych środowisk, ich całkowite oderwanie od rzeczywistości oraz wyłącznie polityczny kontekst tej awantury.

Uporządkujmy fakty: Projekt ustawy wzmacniającej ochronę życia jest autorstwa Inicjatywy Ustawodawczej „Stop Aborcji” i Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, a nie Prawa i Sprawiedliwości, prawie pół miliona podpisów zebrali obywatele Rzeczypospolitej, a nie działacze PiS (chociaż zapewne niektórzy z nich podpisywali się i zbierali podpisy pod tym projektem). Mało tego – kierownictwo PiS włożyło sporo wysiłku, by ten projekt nie wpłynął do Sejmu. W związku z powyższym utożsamianie tej propozycji ustawodawczej z Prawem i Sprawiedliwością i rządem PiS oraz protesty przed siedzibą tej partii są, delikatnie ujmując, idiotyzmem.

Dlaczego zatem media oraz liczne środowiska polityczne z całych sił gardłują, że „PiS chce krzywdy kobiet”, a nie, że Ordo Iuris i Stop Aborcji oraz pół miliona sygnatariuszy projektu „chcą krzywdy kobiet” (co by ta „krzywda” nie oznaczała)?

Odpowiedź jest bardzo prosta. W Polsce rządzi Prawo i Sprawiedliwość, a „totalna” opozycja, liberalne media, międzynarodowe korporacje (których interes naruszył obecny rząd), agentura rodem z SB i WSI (którą delikatnie podszczypuje PiS) chcą ten rząd obalić, a sposób tego obalenia jest kwestią drugorzędną. Próba podjęta przy okazji działań PiS wokół Trybunału Konstytucyjnego okazała się jak dotąd bezowocna, więc szukano i znaleziono inny, mniej abstrakcyjny, dla szerokich kręgów społeczeństwa, pretekst.

I dlatego ten wrzask, te protesty, te „czarne marsze” oraz oczywiście dlatego, że „postępowy” świat jest za aborcją, eutanazją, środkami antykoncepcyjnymi, związkami homoseksualnymi i tym wszystkim, co określa się „cywilizacją śmierci”, a projekt zakazujący dokonywania aborcji stoi w sprzeczności z taką wizją świata.

Piotr Strzembosz