Jutro premier Mateusz Morawiecki uda się na szczyt Unii Europejskiej w Brukseli. Szef polskiego rządu weźmie udział w kolejnym etapie dyskusji na temat obsady najważniejszych stanowisk w unijnych instytucjach. Do tej pory w państwach członkowskich nie ma zgody w kwestii personaliów.

W przeddzień unijnego szczytu przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk w liście skierowanym do szefów rządów państw członkowskich zapewniał, że mimo różnych interesów w UE jest polityczna wola, aby najważniejsze stanowiska obsadzić jeszcze do końca czerwca. Jak wskazał wiceszef MSZ, Konrad Szymański, szanse na ostateczne decyzje na tym szczycie nie są duże. 

"Silnie podzielony Parlament i równie silnie podzielona Rada są w stanie blokować poszczególnych kandydatów, ale wciąż nie widać większości, która mogłaby wskazać osoby na te stanowiska"-ocenił sekretarz stanu w MSZ. Szymański podkreślił ponadto, że  nazwiska zgłoszone przez grupy polityczne są wciąż poważnymi kandydatami na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej. Kandydatem wiodącym Europejskiej Partii Ludowej jest Manfred Weber; socjaliści natomiast chcą, żeby przyszłym szefem KE został jej obecny wiceszef Holender Frans Timmermans. Kandydatką liberałów jest unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. Wiceminister zastrzegł, że nie są to jednak jedyne nazwiska na "giełdzie", a w Radzie UE "nie ma zgody na jakikolwiek automatyzm w tej sprawie".

yenn/PAP, Fronda.pl