,,Mam nadzieję, że jesienią uda nam się zawrzeć przynajmniej wstępne porozumienie z filipińskim rządem w sprawie zatrudniania pracowników, jesteśmy na dobrej drodze'' - mówi Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. O co chodzi? Otóż Polska pilnie potrzebuje rąk do pracy. Dzieci rodzi się mało - Polacy muszą być odważniejsi i chętniej budować duże rodziny.

Stąd poważny problem demograficzny, któremu chce przeciwdziałać rząd PiS. Zamiast tak jak Niemcy czy Francja sprowadzać kompletnie obych nam kulturowo migrantów z Afryki czy Bliskiego Wschodu, stawia więc na... Azję. Wydawałoby się, że to jakaś paranoja, bo gdzie Rzym, gdzie Krym? A jednak Polska ma znakomtie doświadczenia z imigrantami z Wietnamu, którzy nie sprawiają w naszym kraju żadnych trudności. Co więcej w przypadku Filipińczyków jest jeszcze lepiej, bo to ludność katolicka. Stąd ma ten sam kulturowy rdzeń, co ciągle jeszcze przytłacająca większość Polaków.

W umowie chodzi o to, by nabór pracowników z Filipin do Polski odbywał się w kontrolowany sposób. ,,Filipiny delegują około 10 milionów obywateli, kraj liczy około 110 milionów. Mają to dosyć dobrze rozwiązane, bo koordynują to przez rządowe agencje zatrudnienia. Wybrano Polskę, bo nasz kraj jest im bliski kulturowo, między innymi ze względu na wiarę katolicką'' - powiedział Szwed.

,,Podczas rozmów mocno podkreślano, że mamy dobry Kodeks pracy, że uregulowaliśmy kwestie związane z wynagrodzeniami - chodzi o płacę minimalną, stawkę godzinową. To dla nich ma znaczenie'' - dodał.

Zasadniczo nie zmieniłyby się podstawy, na których Filipińczycy już pracują w Polsce; większa byłaby tylko kontrola i koordynacja między państwami. Chodzi także o powołanie jednego wiodącego urzędu w Polsce, który by tym kierował.

Według Szweda potrzeba w Polsce osób z branż budowlanej, informatycznej, medycznej oraz opiekunów osób starszych.

mod/tvn24bis.pl