Wobec wczorajszej Manify organizowanej z okazji Dnia Kobiet, we Wrocławiu swoją piketę naprzeciwko zwolenników aborcji rozpoczęli działacze fundacji Pro prawo do życia. Jednak już po kilku minutach ich protestu wobec mordowania dzieci, kiedy zgromadzeni wspólnie modlili się na różańcu, zgromadzenie to zostało rozwiązane przez wrocławski magistrat. Straż Miejska, rozwiązująca zgromadzenie, powoływała się a przepisy zabraniające eksponowania w przestrzeni publicznej nieprzyzwoitych obrazów, za jakie uznano zdjęcia zamordowanych, nienarodzonych dzieci.

 

Prezydent Wrocławia natomiast udostępnił na swoim profilu na Facebooku nagranie, w którym w skandaliczny sposób zwraca się do obrońców życia:

-„ Zwrócę się do was pieszczotliwie, bo wy tego nie rozumiecie: moje drogie matołki. Wiecie gdzie jest istota sporu? Nie w tym, żeby głosić swoje poglądy, bo ja nie wnikam w kwestie aborcyjne i antyaborcyjne. Moim zadaniem jest pilnować, żeby ci wszyscy, którzy tędy przechodzą, żeby takich rzeczy nie oglądali i w waszym manifestowaniu nie brali udziału. Możecie sobie protestować prawie w dowolny sposób, ale nie naruszając wolności innych”.

 

Artykuł, na który powołują się wrocławskie władze, to art. 141. Kodeksu Wykroczeń, który brzmi: „Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany”.

 

Historia polskiego orzecznictwa sądowego dowodzi jednak, że pokazywanie tego typu ilustracji w celu zwrócenia uwagi społecznej na jakiś problem jest uzasadnione. W innym przypadku naruszeniem owego art. 141. byłoby też np. prezentowanie na ilustracjach okrucieństwa nazistów w obozach koncentracyjnych czy skutków uzależnień, a tego jakoś nikt zakazać nie chce.

 

kak/ niezależna.pl, pch24.pl, fronda.pl