Tomasz Wandas, Fronda.pl: Na ostatniej konwencji PO Grzegorz Schetyna powiedział: ludzie nam mówią: „Chcemy zjednoczonej opozycji. Mają rację. Ponad pięciu milionom ludzi, którzy oddali głos na Koalicję Europejską nie można powiedzieć: rozejdźcie się, trzeba się podzielić. Lepiej budować od trzydziestu ośmiu i pół procent niż od zera!”. Wiemy już, że skład Koalicji będzie "okrojony", po co zatem Schetyna podkreślał, że do wyborów pójdą w Koalicji?

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Myślę, że pan Schetyna chciałby przede wszystkim budować front jedności narodu przed wyborami, ów front, to zapatrzenie się w dawny PRL, w którym z jednej strony była władza, a z drugiej Solidarność. Niewątpliwie, są to reminiscencje historyczne, dzisiaj mamy już demokrację, w której partie polityczne (jeżeli takowe istnieją) o odrębnej tożsamości ideowej i programowej przystępują do wyborów samodzielnie a kompromis, tworzenie koalicji następuje po wynikach wyborów w formule kompromisu programowego. To, co proponuje pan Schetyna, jest niczym innym, jak zniekształceniem obrazu układu sił w Polsce. 

Dlaczego?

Ponieważ chce sprawić wrażenie jakoby naprzeciw Prawa i Sprawiedliwości stała jakaś duża, równoważna siła, tymczasem w istocie jest to zbiorowisko partyjek, które (poza PO, która ma od 20-25% poparcia) mogą liczyć na poparcie rzędu 2-3%.  Jest to działanie, które ma zaciemnić rzeczywisty obraz układu sił politycznych w Polsce oraz stworzyć wrażenie jakoby naprzeciw PiS stało jakieś jednorodne ugrupowanie o wyrazistej tożsamości. 

Schetyna przeprosił wyborców, że w czasie rządów Platforma podniosła wiek emerytalny, do 67 lat dla mężczyzn i kobiet. "Jeśli pada pytanie o wiek emerytalny, o słynne 67 lat, to przyznajemy: to był błąd, można to było przeprowadzić na zasadzie dobrowolności i zachęt, a nie przymusu”. Z ust polityków bardzo rzadko padają słowa typu „przepraszam”, co tym zdaniem chce osiągnąć Schetyna? 

Nie jest to nawet próba odzyskania wiarygodności, jest to zwykłe uznanie swojego błędu. Jeżeli polityk publicznie pokazuje, że działania prowadzonej przez niego partii są realizowane w oparciu o metodę prób i błędów, to wypada zadać pytanie, czy można takiemu politykowi zaufać? Jeżeli partia popełniła istotne błędy, to przegrywa wybory, a jeżeli przegrywa, to powinna zmienić sposób działania oraz liderów - to oczywiste. Nie można drugi raz zaufać komuś, kto przyznał, że błądził. 

Dlaczego?

Dlatego, że jeżeli błądził, to znaczy - zawiódł, a to oznacza, że nie można mu po raz drugi wierzyć. 

Przedstawiciel PSL, Marek Sawicki tak skomentował słowa Schetyny o budowie jednego frontu opozycji: „Moim zdaniem lider PO Grzegorz Schetyna mówiąc o pójściu do wyborów z konserwatystami i lewicą zamyka drogę do dalszych rozmów z PSL. Widać wybrał " na lewo”. Szef PO mówił, że idą do wyborów w koalicji, równocześnie dodając, że zrobi wszystko, by w wyborach do Senatu nie walczyć z PSLem. Czy to może być zapowiedź tego, że PSL, gdy samodzielnie przekroczy próg wyborczy i wejdzie do Sejmu, jako partia centro-prawicowa, będzie próbować nawiązać koalicję z PiSem? Czy może z racji tego, że poseł Sawicki nie jest przewodniczącym PSLu, nie należy traktować tej wypowiedzi poważnie? 

Pamiętać trzeba, że siła PSLu przez całe trzydzieści lat III Rzeczpospolitej polegała właśnie na tym, że była to partia „obrotowa”. 

To znaczy?

To znaczy, że była to partia pełniąca rolę języczka u wagi, w warunkach kiedy żadne z ugrupowań nie uzyskało większości parlamentarnej - jest to bardzo ważna rola w demokracji. Jeżeli PSL jest partią obrotową i nadal chce pełnić rolę „języczka” uwagi, to nie może definiować, że będzie nim tylko wtedy, kiedy będzie to korzystne dla Platformy, a nie będzie nim wtedy, kiedy będzie to korzystne dla Prawa i Sprawiedliwości. Jeżeli PSL chce dalej pełnić rolę języczka u wagi w demokracji (co jest bardzo ważne), to nie może z definicji rezygnować z tej roli w stosunku do jakiejkolwiek partii. 

Grzegorz Schetyna zdaje się pokazywać, że Platforma będzie bardziej zwracać się w kierunku wyborcy „lewicowego”. O czym to świadczy? To bezradność czy przemyślana, przekalkulowana strategia? Tylko jeśli jest to plan na sukces, to czy nie jest zbyt ryzykowny? 

Nie jest to żaden plan na sukces, jest to plan nastawiony na ukrycie przed społeczeństwem słabości politycznej Platformy Obywatelskiej. Samotna PO to 20-25%, jeżeli otoczy się małymi partyjkami, czy grupami mającymi poparcie po bliskie 1% poparcia, wtedy przekroczy 30% i zmniejszy skalę swojej słabości. Schetynie głównie zależy na tym, by ukryć słabość PO w jak najszerszym froncie, nawet z partiami, które są odległe od tożsamości liberalnej,  a zwłaszcza neoliberalnej jaką reprezentowała Platforma pod kierownictwem Donalda Tuska.  

Nikt z nas nie jest wróżką i ciężko przewidzieć co wydarzy się tej jesieni, natomiast, jeśli wybory miałyby odbyć się dzisiaj, to jaki byłby ich wynik? Czy jeśli Kukiz 15’ i PSL weszłyby do Sejmu, to czy istniałaby szansa na to, by zawarły koalicję z PiSem by wchodzić w skład rządu, który będzie miał większość konstytucyjną?

Myślę, że jest na to szansa. Obie partie (zarówno PSL jak i PiS) mają charakter konserwatywny, wyborcy obu tych partii mają ze sobą bardzo dużo wspólnego, stąd nie ma tu żadnej wewnętrznej sprzeczności ideowo-programowej. Jeżeli natomiast chodzi o Kukiz 15’, to sprawa wygląda trochę inaczej - tutaj wyborca nie jest konserwatywny, a antyestablishmentowy. Niemniej jednak myślę, że Kukiz jak i politycy stowarzyszenia ruchu Kukiz 15’ zaakceptowaliby ten kierunek. 

Dziękuję za rozmowę.