Bardzo dobrze się stało, że podczas przedstawiania projektu Anny Grodzkiej na sali obrad było niewielu posłów. Ten projekt nie nadaje się bowiem do tego, aby nad nim debatować w Sejmie, ale do rozmowy u specjalisty psychiatry. Obecni byli jedynie posłowie, którzy zajmują się poprawnością polityczną. Autorzy projektu sami sobie przeczą. Ich postulaty są ciężko chore, a proponowana ustawa jest prawnym oszustwem. Prawnie chce się bowiem zadekretować coś, co jest całkowicie sprzeczne z naturą, z ustaleniami nauk medycznych. W ciągu ostatnich lat odnotowano tylko 42. przypadki zmiany płci przeprowadzone przez sądy. Dlaczego tak niewiele? Bo tak niewielkie, marginalne jest to zjawisko! Ponadto, nie ma żadnej ustawowej procedury, wedle której można by przeprowadzać takie postępowania. Wszystko buduje się na nadużyciu jednego przepisu Kodeksu Postępowania Cywilnego. Sąd Najwyższy podejmuje takie decyzje zapewne z litości, nie wiedząc, jakie są ich skutki.

Projekt Grodzkiej ma za zadanie stworzyć podstawę prawną dla szaleństwa. Uprzywilejowanie płci, zgodnie z tendencjami, które występują na Zachodzie to zaburzenie na punkcie płciowej tożsamości. Nie rozumiem, dlaczego takich przywilejów nie dać komuś, komu wydaje się, że jest prorokiem albo faraonem? To jest taka sama choroba, polegająca na rozdźwięku pomiędzy ciałem a psychiką. Proponowałabym, aby wszystkich traktować równo i nie pisać ustaw pod mniejszości, które należałoby poddać leczeniu. Trzeba po równo wysyłać chorych ludzi tam gdzie ich miejsce, czyli do lekarza i to bez stosowania żadnych przywilejów.

Kiedy słyszę wypowiedzi posłów, popierających te wszystkie szaleństwa obyczajowe, to jest mi wstyd. Wstyd mi, że osoby, które nie mają elementarnej wiedzy, zasiadają w sejmowych ławach. To dobrze, że posłowie nie zainteresowali się projektem Grodzkiej, bo takie rzeczy należy bojkotować. Jeśli Platforma poprze ten projekt, to może on przejść do dalszych prac. Ale nawet w Platformie są posłowie, którzy mają wątpliwości wobec takich rozwiązań i mam nadzieję, że projekt nie zdobędzie większości głosów i nie będzie już omawiany w Sejmie. Gdyby jednak tak się stało, to byłaby to kompromitacja, homo-happening z Krzysztofem Bęgowskim, obecnie Anną Grodzką w roli głównej, w tle z ludźmi, którzy mają zaburzone poczucie rzeczywistości.

Wiceminister Kozdroń w imieniu rządu powtarza bzdury, że każdy ma prawo czuć się tym, kim chce, a państwo ma obowiązek to poczucie spełniać. Pytam zatem, dlaczego nie uznać samopoczucia tych, którzy czują się kozą lub innym zwierzęciem? Jeśli ktoś czuje się satanistą, dlaczego nie ma ustawy o satanistach, dającej im pewne przywileje? Jeśli ktoś czuje się pedofilem, to dlaczego państwo ma nie spełnić jego oczekiwań? To jest wychodzenie poza swoje funkcje i role, bo organ państwa ma reprezentować interes publiczny. A interes publiczny – czego dowodzą badania i sondaże – wcale nie chce takiej ustawy! Ludzie nie chcą nadużywania prawa dla osób zaburzonych psychicznie, nie chcą takiej maskarady i szaleństwa.

Posłowie nie są od utrwalania choroby! Gdyby przygotowali ustawę dla obojnaków, ludzi którzy naprawdę mają problem medyczny, to byłoby nad czym dyskutować. A tu płeć można zmienić w dowolnej chwili – wystarczy głębokie przekonanie! Można to potem cofnąć, a później znowu zmienić, w dowolnym wieku, mając dzieci. Wszystko po to, aby zrobić coś, czego do tej pory zrobić się nie udało – czyli obejść artykuł 18. Konstytucji. Chodzi o zawieranie związków jednopłciowych i wszystko, co za tym idzie. To próba oszustwa! Zmiany płci można dokonać jedynie w przypadku obojnactwa i to po dokonaniu nieodwracalnej operacji genitalnej. Projekt Grodzkiej przewiduje pełną dowolność – mężczyźni, którzy wyglądają jak mężczyźni, będą twierdzić, że są kobietami i na odwrót. Sejm nie jest od kompromitacji i szaleństwa, nie może być miejscem homo-happeningu i szaleństwa seksualnej mniejszości.

Not. MBW

*Głosowanie nad projektem ustawy autorstwa Anny Grodzkiej odbędzie się w piątek