Amerykański prezydent Donald Trump jest teraz obojętny wobec polityki zagranicznej. Teraz dla niego kwestią życia i śmierci jest reelekcja. Dlatego do wyborów prezydenckich w USA cały świat będzie o włos od kraksy nad przepaścią, a Rosja może skorzystać z tej sytuacji i rozpocząć nowy kryzys karaibski – powiedział w wywiadzie dla portalu Apostrophe Paweł Felgenhauer, rosyjski analityk wojskowy i publicysta.

Rosyjski ekspert twierdzi, że „Nowa Jałta” czyli nowy podział stref wpływów na świecie jest teraz niemożliwy, ponieważ Trump całkowicie wszedł w reżim przedwyborczy. Interesuje go wyłącznie reelekcja w listopadzie 2020 r. Dla niego jest to kwestia życia i śmierci – nie tylko politycznej, ale osobistej. Jeśli przegra, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie po prostu uwięziony; rodzinny biznes Trump Organisation będzie zrujnowany przez kontrole podatkowe. Mówi, co wyborcy chcą usłyszeć, więc żadne umowy nie zostaną podpisane – to tylko retoryka wyborcza. Dziś Trump patrzy na wszelkie kwestie polityki zagranicznej pod kątem tego, czy to pomaga, czy utrudnia jego reelekcji.

„Nie będzie mógł zawrzeć umowy z Rosją, ponieważ w zasadzie nie może tego zrobić. Te umowy nigdy nie wejdą w życie. Mogą spotkać się z Putinem, tak jak to było w Helsinkach. Jednak Trump nie potrafi przekształcić tego porozumienia w coś w rodzaju amerykańskiego zobowiązania – on nie ma władzy, by to uczynić. Nie może przeciwstawić się Kongresowi, a z powodu podejrzeń, że generalnie jest zwolennikiem Putina, Trump nie może poczynić poważnych ustępstw w interesie Kremla. Bez ratyfikacji przez Senat wszystkie umowy zamieniają się w pył, we wczorajszą gazetę. Rosja rozumie, że negocjacje z Trumpem są bezcelowe, ponieważ nie ponosi odpowiedzialności za swoje słowa. Na Kremlu może i marzą o „Nowej Jałcie”, aby usiąść z Amerykanami, położyć kartę na stole i, podobnie jak Mołotow z Ribbentropem, lub lepiej, jak Stalin z Rooseveltem i Churchillem, podzielić glob na strefy wpływów, ale nie ma z kim negocjować. […] Putin musi także wziąć pod uwagę poglądy różnych poważnych resortów i elity rządzącej”

Paweł Felgenhauer Rosyjski analityk wojskowy i publicysta

Przypomnijmy, pod koniec maja ekspert z waszyngtońskiego think tanku American Foreign Policy Council Stephen Blank w artykule na łamach The Hill ostrzegł że Kreml stara się przekonać Biały Dom, aby dał jej swobodę działania na Ukrainie, a w zamian Rosja nie będzie przeszkadzać Stanom Zjednoczonym w spraiwe obalenia reżimu Nicolása Maduro w Wenezueli.

Kolejne wydarzenia pokazały, że być może prezydent USA Donald Trump zainteresował się tą umową. Niektórzy oświadczenia ze strony Moskwy i Waszyngtona pośrednio świadczą na korzyść tej wersji: Putin niedawno odmówił sprzedaży rakiet C-400 Iranowi, a Trump napisał na Twitterze, że rosyjscy doradcy opuścili Wenezuelę.

Blank ostro skrytykował taką politykę.

„Nie powinniśmy zapominać, że rosyjskie siły zbrojne (w tym tak zwani separatyści, którzy w rzeczywistości są pomocnikami Moskwy na Ukrainę) najechali Krym i Donbas i przeprowadzili najbardziej rażącą agresję od czasu inwazji Saddama Husajna w Kuwejcie” – zaznaczył Stephen Blank.

Analityk jest przekonany, że z powodu naruszenia przez Rosję Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, przedłużenie umowy START nie leży w interesie Stanów Zjednoczonych.

W Wenezueli, podkreśla badacz, głównym problemem są siły kubańskie, a nie rosyjskie. Zauważa również, że dochodzenie w sprawie Muellera ujawniło, że rosyjskie próby interwencji w politykę USA na dużą skalę nie sprzyjają przywróceniu stosunków dwustronnych.

Jeśli Ukraina legnie w gruzach, zaufanie do Stanów Zjednoczonych w Europie będzie zniszczone i nie powstrzyma to prób Moskwy, by zaszkodzić zachodnim demokracjom – ostrzega Blank.

Jagiellonia.org