Sądowym puczem nazwał sędzia Antonin Scalia ostatnią decyzję Sądu Najwyższego USA z 26.06.2015 narzucającą wszystkim stanom legalizację „małżeństw” tej samej płci. Scalia był jednym spośród czterech sędziów Sądu Najwyższego sprzeciwiających się tej decyzji,  przegłosowanych przez pięcioosobową większość.

Trudno się z nim nie zgodzić skoro podstawą orzeczenia była 14. poprawka do Konstytucji USA, a ściślej jej fragment stwierdzający, że:

Żaden stan nie może wydawać ani stosować ustaw, które by ograniczały prawa i wolności obywateli Stanów Zjednoczonych.”

Na tej podstawie Sąd Najwyższy USA orzekł, że

„14. poprawka wymaga, aby stan zalegalizował  małżeństwo pomiędzy dwoma osobami tej samej płci oraz uznał małżeństwo między osobami tej samej płci jeśli zostało ono legalnie zawarte poza stanem.”

Podstawą demokratycznych ustrojów jest trójpodział władzy i równowaga między nimi. Oznacza to, że  uchwalane przez legislaturę ustawy przekładają ogólne sformułowania Konstytucji na konkrety.  Takim konkretem była przegłosowana w 1996 roku przez Kongres  „Ustawa o obronie małżeństwa” (Defence of Marriage Act, skr. DOMA) stwierdzająca, że małżeństwo

„oznacza wyłącznie zalegalizowany związek między jednym mężczyzną i jedną kobietą jako mężem i żoną, a słowo ‘małżonek’ odnosi się wyłącznie do osoby przeciwnej płci, która jest mężem lub żoną.”.

Tą definicją Kongres spełnił swoją rolę ustawodawcy przekładania ogólnych zasad na konkrety, jednak dokładnie dwa lata wcześniej 26 czerwca 2013 r. Sąd Najwyższy USA w tym samym składzie i tymi samymi głosami uznał tę definicję za niekonstytucyjną.  Oparł się przy tym na 5. poprawce do Konstytucji USA stwierdzającej, że

nikt nie może … zostać bez prawidłowego procesu sądowego (wymiaru sprawiedliwości) pozbawiony życia, wolności lub mienia.”

To wystarczyło, by sąd uznał, że definicja małżeństwa z DOMA

„ jest niekonstytucyjna jako pozbawiająca równych praw osoby chronione przez piątą poprawkę”

Dzięki temu orzeczeniu lesbijka Edith Windsor mogła uzyskać zwrot 363 053 dolarów podatku spadkowego po swojej zmarłej partnerce, z którą kilka lat wcześniej zawarła ślub w Kanadzie, ponieważ urząd podatkowy musiał  zmarłą potraktować jako współmałżonkę. Ważniejsze jest jednak to, że tym orzeczeniem Sąd rozszerzył definicję małżeństwa na pary homoseksualne. Uznał się zatem uprawniony do określania takiej definicji równocześnie odbierając to prawo Kongresowi. Ostatnim orzeczeniem przypieczętował tę decyzję narzucając swoją   definicję małżeństwa wszystkim stanom.

Przejmując funkcje ustawodawcy sąd naruszył trójpodział władz i równowagę między nimi, zmieniając tym samym ustrój Stanów Zjednoczonych. Dlatego opisane dwie decyzje SN mają tak fundamentalne, historyczne znaczenie. Naruszają fundament społeczeństwa zmieniając definicję małżeństwa, a zarazem zmieniają suwerena, którym przestaje być społeczeństwo reprezentowane przez wybranych przez siebie przedstawicieli. Zmiana mentalności zaszła w Ameryce tak daleko, że uważany za konserwatystę Scalia troszczy się wyłącznie o to drugie. W uzasadnieniu do swojego głosu sprzeciwu Scalia napisał:

„Nie jest dla mnie szczególnie ważne co prawo mówi o małżeństwie. Jednak jest dla mnie kwestią pierwszorzędnej wagi, kto mną rządzi. Dzisiejsze orzeczenie mówi, że moim władcą i władcą 320 milionów Amerykanów od wybrzeża do wybrzeża jest większość dziewięciu prawników w Sądzie Najwyższym. …

Ta praktyka rewizji Konstytucji przez nie wybierany [przez obywateli] komitet dziewięciu… ograbia obywateli z najważniejszej wolności zapewnianej przez Deklarację Niepodległości i uzyskaną dzięki zwycięstwu w rewolucji 1776 roku – wolność decydowania o własnych sprawach. …

Aż do kończącej ją decyzji Sądu trwała publiczna debata pokazująca amerykańską demokrację w najlepszym wydaniu. Przeciwnicy po obu stronach sporu z pasją, ale też i szacunkiem próbowali przekonać współobywateli do swoich poglądów. Amerykanie rozważali argumenty i poddawali sprawę pod głosowanie. Elektoraty 11 stanów, czy to bezpośrednio czy przez swoich przedstawicieli zdecydowali się rozszerzyć tradycyjną definicję małżeństwa. Znacznie więcej zadecydowało inaczej. W każdym wypadku zwolennicy po obu stronach kontynuowali spór, wiedząc, że przegrana w głosowaniu może po wyborach zostać zamieniona w wygraną. Dokładnie tak ma działać nasz system rządów.” 

Już tak nie działa. Wdrożone do praworządności społeczeństwo amerykańskie w przeważającej większości pogodziło się z dwoma zamachami na dwie fundamentalne instytucje.  I chyba nie przestało uważać swojego systemu rządów za najlepszy na świecie.

Quo vadis, Ameryko?

Grzegorz Strzemecki