Przez cały dzień paski informacyjne informowały o kluczowym wydarzeniu tego tygodnia: wydaniu werdyktu o stanie państwa przez agencję ratingową Moody’s. Politycy opozycji przewijający się przez telewizyjne studia biadolili nad gospodarczą zapaścią naszego kraju, która bez wątpienia będzie dostrzeżona przez światłych finansistów z Wall Street.

Można było odnieść wrażenie, że od oceny wiarygodności finansowej, sporządzanej przez agencje, zależy wszystko, co wydarzy się potem. Atmosfera napięcia była budowana stopniowo. Bo wiadomo, najważniejsze jest jak nas widzą zagranicą, jak żyje się zwykłym Polakom – to sprawa drugorzędna. Tymczasem wiadomości zza oceanu nie napływały.

Opozycja była jednak pewna swego. Do tego stopnia, że do TVN24 red. Pieńkowska zaprosiła byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, który zjadł zęby na rynkach finansowych. Pieńkowska została oddelegowana, aby potwierdzić z góry założone tezy o tym, że Prawo i Sprawiedliwość rujnuje naszą gospodarkę, czeka nas zapaść, a obniżony rating to kamyczek, który wywoła lawinę.

Niestety w miarę zadawania kolejnych pytań wybotoksowana twarz po wielu korektach pani Jolancie Pieńkowskiej, zmieniała się w oblicze mumii. Bielecki spokojnie tłumaczył, że Polska gospodarka znajduje się w znakomitej kondycji, rozumie posunięcia rządu, rating natomiast to rzecz błaha. Pieńkowska wytrącona z równowagi w końcu rzuciła oskarżycielsko: „mówi pan tak samo jak wicepremier Morawiecki”, co było równoznaczne z obelgą.

W końcu Pytia przemówiła. Rating został utrzymany, z perspektywą negatywną. Napięcie opadło. Opozycja straciła kolejny argument do oskarżania rządu. Funkcjonariusze medialni utracili amunicję do ostrzeliwania PiS. Na krótko, przecież do poniedziałku trzeba będzie wymyślić kolejną intrygę, aby podjudzać Polaków przeciwko sobie.

Tomasz Teluk