Rosyjską szczepionką Kreml miał udowodnić światu swoją niezależność i technologiczną potęgę. Nie udało się. Szczepionka powstała, ale nikt nie zgadza się jej przyjąć. Jeśli w Europie pojawiają się wątpliwości co do bezpieczeństwa szczepionek, Rosjanie są przekonani, że ich rodzimy preparat zamiast chronić, jest niebezpieczny dla życia. Chętnie daliby się zaszczepić za to szczepionkami Pfizera i Moderny.

Rosyjska szczepionka „Sputnik V” miała być „prosta i skuteczna niczym kałasznikow”. Rosjanie rzeczywiście w to wierzą i boją się, że w swojej prostocie będzie ona niczym kałasznikow zabójcza.

Szczepionka została opracowana przez naukowców z Ośrodka Badań Epidemiologii i Mikrobiologii im. Gamalei oraz podlegającego MON Centrum wirusologii i biotechnologii „Wektor”. Wciąż nie dokończono badań nad szczepionką, mimo to Władimir Putin zarządził na początku grudnia masowe szczepienia. Spieszyło mu się, ponieważ na 8 grudnia pierwsze szczepienia zaplanowano w Wielkiej Brytanii, a na 14 grudnia w Stanach Zjednoczonych. Putin chciał być pierwszy. Rozpoczął podawanie szczepionek 5 grudnia, przed publikacją wyników trzeciej fazy badań.

Chociaż rosyjskie władze zaangażowały ogromne pokłady w propagandę na rzecz szczepionki, od początku nic nie idzie po ich myśli. Zaszczepić nie zamierza się 73 proc. Rosjan.

- „Bez wahania zaszczepiłbym się szczepionką Pfizera czy Moderny, ale na pewno nie dam się ukłuć Sputnikiem. Ta szczepionka nie została do końca przebadana, nikt nie wie, jakie skutki uboczne mogą wystąpić. Nie chcę brać udziału w tym eksperymencie” – mówi mediom Oleg Sawwin z Kaliningradu.

kak/wp.pl