Tureckie myśliwce zestrzeliły dziś rosyjski samolot, który nielegalnie i wbrew ostrzeżeniom wkroczył w tamtejszą przestrzeń powietrzną. Władimir Putin stwierdził, że rosyjska maszyna została zestrzelona nad Syrią, a działanie Turków ocenił jako "cios w plecy". Przyganiał kocioł garnkowi i to bardzo...

Naturalnie reakcja strony tureckiej na jawnie agresywne rosyjskie działania była całkowicie uzasadniona. Jednak niezależnie od tego Rosja jest ostatnim krajem, który miałby prawo kreować się na eksperta w dziedzinie katastrof lotniczych. Przykładów wrogich działań Kremla w tym zakresie (czy to pod flagą ZSRR czy też Federacji Rosyjskiej) jest wiele. 

Oczywiście jeśli myślimy o Rosji i katastrofach lotniczych w naturalny sposób na myśl przychodzi nam najbliższa Polakom katastrofa smoleńska sprzed pięciu lat. To co wydarzyło się z prezydenckim TU-154M było jedną z największych tragedii w dziejach Rzeczypospolitej, a przebieg późniejszych działań polskiego rządu w kwestii wyjaśnienia okoliczności katastrofy (czy raczej ich brak) należy uznać za jeden z największych skandali w nowożytnej historii Polski. Co ciekawe, katastrofy samolotów to wcale nie nowa karta w archiwum dokonań towarzyszy Moskali. Wśród zdarzeń, których współuczestnikami byli Rosjanie możemy znaleźć nawet... zestrzelenie samolotu pasażerskiego.

Do takiego właśnie przypadku doszło w 1983 roku, kiedy to zniszczony został południowokoreański samolot, który przelatywał nad przestrzenią powietrzną ZSRR. W tej okropnej katastrofie zginęło 269 osób w tym 61 Amerkanów, a wśród nich m.in. Larry McDonald - członek Izby Reprezentantów USA. Samolot lecący z Alaski do Seulu z nieznanych przyczyn zszedł z kursu i przez jakiś czas przelatywał nad radziecką przestrzenią powietrzną. Maszyna została zestrzelona, gdy brakowało jej zaledwie półtorej minuty do opuszczenia tej strefy.

Okoliczności katastrofy do dziś pozostają niezbadane, a wokół wydarzenia wystąpiło wiele nieścisłości. Ówczesny minister obrony ZSRR Nikołaj Ogarkow stwierdził, że sowieccy kontrolerzy lotów pomylili samolot pasażerski z amerykańskim samolotem wywiadowczym, a przedwczesną dezycję o zestrzeleniu jednostki z powodu braku czasu podjął jeden z dowódców obrony przeciwlotniczej bez konsultacji z Kremlem. Czyli jednym słowem: "Ups, to chyba pomyłka".

To że Rosjanie zawsze byli bezceremonialni w temacie zestrzeliwania potencjalnie wrogich samolotów nie jest żadną tajemnicą. W okresie zimnej wojny zestrzelono wiele jednostek, które zbliżały się do przestrzeni powietrznej ZSRR. Zawsze przedstawiano to w propagandzie jako heroiczną walkę o wolność krajów demokracji ludowej i nigdy nie czekano długo z decyzją o ataku.

Można by pomyśleć, że tamte czasy już dawno minęły, ale jak można tak twierdzić w obliczu katastrofy samolotu Malaysia Airlines zestrzelonego nad terytorium Ukrainy? Bo to, że samolot został zestrzelony przy pomocy rosyjskiej rakiety BUK jest już faktem udowodnionym przez międzynarodową komisję, w składzie której prym wiedli holendrzy żywo zainteresowani tym, w jaki sposób zginęli ich obywatele. A zginęli od uderzenia rosyjskiej rakiety. Sami odpowiedzmy sobie na pytanie o to, czy uprawnione jest zestawienie tragedii pasażerów Malaysia Airlines z katastrofą południowokoreańskiego samolotu sprzed 30 lat.

daug