Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Komisarz Frans Timmermans został Człowiekiem Roku „Gazety Wyborczej”. Wicenaczelny „GW” określił holenderskiego polityka „przyjacielem Polski, orędownikiem polskiej demokracji”

Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, PiS: Gdyby „Gazeta Wyborcza” ukazywała się w XVIII wieku, duże szanse na tytuł „Człowieka Roku” miałby rosyjski ambasador carycy Katarzyny, Nikołaj Repnin. Także udzielał Polsce „ojcowskich porad” i również miał dobre kontakty z niektórymi przedstawicielami polskich elit...

Timmermans, „upominając” Polskę, nazywany jest „orędownikiem”, „obrońcą” polskiej demokracji”. Pamiętamy na przykład jego „spięcie” z ministrem Waszczykowskim podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Można odnieść czasami wrażenie, że niektóre środowiska w Polsce z utęsknieniem czekają na „ojcowskie porady” czy połajanki ze strony zachodnich polityków. Tak było po wypowiedzi nowego prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, który- jeszcze jako kandydat- zapowiedział, że postara się o sankcje dla Polski. Pamiętamy również, co działo się w czasie ubiegłorocznego szczytu NATO w Warszawie. Media zaczęły skupiać się bardziej na tym, co ówczesny prezydent USA, Barack Obama, powiedział o Trybunale, ustalenia szczytu zeszły niejako na dalszy plan...

Myślę, że są w Polsce ludzie i środowiska, dla których zaszkodzenie obecnej, demokratycznie wybranej władzy, jest ważniejsze, niż wizerunek naszej ojczyzny za granicą. Od własnych rodaków wolą tych, którzy atakują nas z różnych powodów: politycznych, partyjnych czy ideologicznych. Ten establishment polityczno-medialno-biznesowy ma bowiem poczucie, że skończyło się dla niego Eldorado, a jedynym możliwym warunkiem powrotu do głosu jest albo ulica, albo zagranica. Co do „ulicy”- klęska za klęską, ponieważ frekwencja na marszach opozycji- taka, „jak kot napłakał”, pozostaje więc zagranica. Dlatego też środowiska te modlą się do swoich protektorów za granicą. Może to i dobrze, bo to chyba jedyny moment, kiedy się modlą.

Nie tylko „Gazeta Wyborcza” uważa wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej za wielkiego przyjaciela Polski. On sam również deklaruje wielkie przywiązanie do naszego kraju. Na ile jednak w rzeczywistości orientuje się w sytuacji politycznej w Polsce?

Komisarz Timmermans wie o Polsce tyle, ile chce wiedzieć. Nie jest w ogóle otwarty na fakty czy argumenty. Osobiście miałem okazję to zaobserwować, czterokrotnie, podczas różnych debat w Parlamencie Europejskim na temat Polski. Polemizowaliśmy z jego słowami przedstawialiśmy mu konkrety, mówiliśmy, jakie są fakty, wszystko wyjaśniliśmy, „jak chłop krowie na rowie”, od A do Ż. Komisarz Timmermans jedynie uśmiechał się i dalej mówił swoje. Do tego człowieka po prostu nie docierają żadne racjonalne argumenty.

Przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk wie o Polsce na pewno więcej, niż Timmermans... Niedawno zagroził naszemu krajowi konsekwencjami za nieprzyjęcie imigrantów

Jest to potwierdzenie, że Donald Tusk został wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej, ponieważ stanowi gwarancję, że będzie w stu procentach realizował politykę migracyjną Niemiec, Francji i pozostałych największych krajów Unii, jak i samej UE. Tusk jest na tyle inteligentny, by zdawać sobie sprawę, że wypowiedzi za obecnością imigrantów islamskich w Polsce bardzo zmniejszają jego szanse w wyborach na prezydenta w roku 2020. Bardzo. Mimo to, musi tak mówić, bo jest na krótkiej smyczy, gdy chodzi o elity unijne. Spłaca po prostu swój dług. Dlatego wybrano miernego (daleko mu bowiem do poprzednika, Hermana von Rumpoya, który wręcz tryskał pomysłami na naprawę Unii), biernego (bo przecież zapis aktywności Tuska jest bardzo mizerny nawet w porównaniu z tak kontrowersyjnymi politykami, jak Juncker czy Schulz), ale również wiernego tym, którzy wybrali go poprzednio, czyli 2,5 roku temu. Donald Tusk jest po prostu pasem transmisyjnym dla Niemiec, Francji czy większych krajów Unii Europejskich.

Tusk grozi konsekwencjami, a nie dalej, jak tydzień temu politycy Platformy Obywatelskiej- mimo że zdążyli znów zmienić zdanie- twierdzili, że nigdy tak naprawdę nie chcieli przyjmowania imigrantów do Polski, lider PO, Grzegorz Schetyna mówił natomiast, że dziś już nikt tego od naszego kraju nie oczekuje

W dni parzyste Platforma jest za przyjmowaniem do Polski imigrantów islamskich, w nieparzyste- przeciwko. To jest taki slalom-gigant, od ściany do ściany. Nie jest to poważne, przemyślane ani profesjonalne. Politycy PO pokazują, że są zakładnikami sondaży. A sondaże są jednoznaczne- prawie 80% Polaków nie chce islamskich imigrantów w Polsce, więc politycy Platformy powiedzą, że nigdy nie chcieli przyjmować ich do naszego kraju, ale potem, jak Unia „tupnie”, wystraszą się i zaczną mówić, że jesteśmy gotowi na przyjęcie imigrantów. Podobnie jak w 2015 roku na szczycie UE ówczesna premier Ewa Kopacz zrobiła tak, jak Unia kazała. Unia jest jak pani matka. UE każe, Platforma musi, nawet jeżeli jej politycy mieliby połknąć własne języki. Tym samym PO naraża się na śmieszność.

Bardzo dziękuję za rozmowę.