Wciąż nasila się spektakularny konflikt pomiędzy władzami redakcji Gazety Wyborczej a zarządem wydającej ją spółki Agora. Okazuje się jednak, że w swej walce o zwolnionego przez Agorę byłego dyrektora wydawniczego GW Jerzego Wójcika, wierchuszka Gazety nie może liczyć na wsparcie lokalnych oddziałów.

Gdy pod koniec listopada, pracujący niemal od trzech dekad dla Wyborczej, jej dyrektor wydawniczy Jerzy Wójcik został dyscyplinarnie zwolniony przez zarząd Agory, kierownictwo Gazety zorganizowało telekonferencję z udziałem lokalnych oddziałów, chcąc zbudować szerszy, wewnętrzny opór, kontestujący decyzję wydawcy i ujmujący się za zwolnionym Wójcikiem.

Spotkanie okazało się być jednak sporym rozczarowaniem dla Adama Michnika et consortes, gdyż lokalne oddziały zmagają się od dawna z własnymi problemami i nie zamierzają „umierać za Wójcika” oraz angażować się w spór między zarządem Agory a kierownictwem GW.

Jak relacjonuje portal wirtualnemedia.pl podczas telekonferencji, ze strony przedstawicieli oddziałów lokalnych miały padać sugestie o dysproporcji w traktowaniu przez kierownictwo GW sytuacji Wójcika oraz zwykłych dziennikarzy Gazety, którzy pracują niejednokrotnie przez 7 dni w tygodniu na umowach śmieciowych, zarabiają mniej niż kasjerka w Biedronce, a do tego byli w ostatnim czasie gremialnie zwalniani, które to zwolnienia sam, zwolniony teraz Wójcik miał zresztą podpisywać.

„Nas nie przekonują argumenty naczelnych, że trzeba walczyć o Jurka, bo my nie możemy doprosić się od lat podwyżek, a gdy zwalniano naszych kolegów, nikt z szefostwa nie dawał nam wsparcia. Sam Wójcik odprawiał nas z kwitkiem. Krótko więc mówiąc: nikt „na prowincji” nie będzie za niego "umierał". Kojarzy nam się z brakiem empatii dla pracowników” – relacjonuje jedna z osób biorąca udział we wspomnianej telekonferencji.

„Gdy ktoś z uczestników wspomniał nieśmiało, że pracuje „na śmieciówce”, Jarek Kurski mówił oburzony, że to niemożliwe. Ale to jest częsta praktyka. Wskazywano nam też na niestosowność uwag w sprawie naszych niskich zarobków w sytuacji, gdy trzeba "bić się o firmę", która stoi na straży demokracji w Polsce” – mówi informator portalu wirtualnemedia.pl.

Wygląda na to, że ostry konflikt wokół Gazety Wyborczej nie tylko zmierza ku swemu kresowi, ale ma on znacznie więcej odcieni i poziomów, niż chciałby jej naczelny Adam Michnik.

 

ren/wirtualnemedia.pl