Marta Brzezińska: Dziwią Brata reakcje na dokument bioetyczny KEP? Część mediów już odtrąbiła, że Kościół nienawidzi dzieci poczętych in vitro. Jak to jest? Kościół traktuje jakoś inaczej dzieci ze względu na to, w jaki sposób nastąpiło poczęcie?

Br. Marcin Radomski OFM Cap: Absolutnie. Nie ma tutaj żadnego rozgraniczenia. Istota ludzka jest zawsze tak samo traktowana, na równi. Nie ma żadnej różnicy w traktowaniu dzieci poczętych naturalnie i sztucznie, więc wszelka dyskusja w tym obszarze wydaje się nieuzasadniona. Tym, którzy podnoszą największe larum chodzi jednak o to, aby emocjonalnie odrzucić ten dokument. Emocjonalnie odrzucić całą dyskusję i doprowadzić do powszechnej akceptacji metody. Jeśli coś jest technicznie możliwe, to nie znaczy, że moralnie usprawiedliwione. Wydaje mi się, że cała batalia ma właśnie to na celu. Wykorzystywanie tego dokumentu jako ukazywania pewnej emocjonalności, bo to przecież jest gra na emocjach. Nie udaje się merytorycznie o tym rozmawiać, więc gra się na emocjach, zaprasza się ludzi urodzonych dzięki in vitro i wmawia się im, że Kościół ich odrzuca, potępia. To jest dramat, gdyż rzeczywistość jest zupełnie inna.

Doszukiwanie się oznak nienawiści Kościoła względem dzieci poczętych in vitro to także element mający na celu emocjonalne odrzucenie stanowiska Kościoła wobec in vitro?

Obecnie toczy się dyskusja na argumenty emocjonalne. Dyskusja merytoryczna wydaje się niemożliwa. Właściwie tu już nie ma nad czym merytorycznie dyskutować, bo wszyscy wiemy, czym jest in vitro, nie da się o nim mówić, jako o metodzie naturalnej. Kościół zaś opowiada się za tym, co jest zgodne z naturą. Dyskusja jest prowadzona tak, aby podkreślić, że najlepiej dla Kościoła byłoby gdyby się w ogóle na ten temat nie wypowiadał, bo sieje nienawiść wobec dzieci, co jest kłamstwem. Jan Paweł II powiedział, że człowiek jest drogą Kościoła. Dla mnie wszystko jest jasne – nie robi się rozgraniczenia na więźniów, robotników, dzieci z in vitro. Po prostu CZŁOWIEK. Nie ma dyskusji.

Może problem leży w języku używanym przez Kościół. To delikatna sprawa – rodzice, którzy nie mogą mieć dziecka, cierpią... Może trzeba mówić z jeszcze większym wyczuciem, wrażliwością o tych sprawach, aby nie być posądzanym o nienawiść?

Sama w pewnym sensie ulegasz tej retoryce (śmiech). Pytasz, czy potrzebna jeszcze większa troska, jakby jej nie było, albo było za mało. A na czym polegałaby ta większa „troska”? Na tym, aby Kościół w ogóle się nie odzywał. Pragnienie troski ze strony zwolenników in vitro sprowadza się do tego, by Kościół w ogóle nie zabierał głosu w tej sprawie, bo rani, ludzie cierpią, etc. Jeżeli to jest troska i większa wrażliwość Kościoła, to ja dziękuję. Zachód już to przerabiał. Były naciski, by nie mówić o grzechu, bo ludzie czują się dotknięci. Chciano, by Kościół troszczył się o człowieka, ale nie wytykał mu błędy. Troska jednak polega także na mówieniu o tym, co jest dobre, a co złe. Jeżeli zostawimy człowieka bez rozeznania, żeby on zrobił sobie krzywdę, to będzie to troska? Niekoniecznie.

Jak w takim razie odpowiedziałby Brat pierwszej Polsce urodzonej dzięki in vitro, która po przeczytaniu dokumentu bioetycznego KEP postanowiła dokonać apostazji, gdyż jej zdaniem była w nim straszna nienawiść?

Nie wiem, co miałbym tej Pani powiedzieć. Taki jest jej odbiór dokumentu, trudno. Radziłbym za to, aby swoje zachowanie przemyśleli ci wszyscy, którzy lansują właśnie taki sposób interpretacji tego dokumentu. Ta decyzja pokazuje, że pani Ziółkowska dobrowolnie chce się pozbawić troski, którą oferuje jej Kościół. Nie ma co się łudzić, że in vitro jest naturalne. Naukowo to jest oczywiste. Jeżeli więc zrezygnujemy, a o to chodzi, z pewnej wrażliwości, w takim sensie, że zmienimy retorykę, nazwy, o pewnych rzeczach w ogóle przestaniemy mówić, to będzie bardzo źle. To jest totalnie patologiczny schemat. „Jest problem, ale żeby wszyscy czuli się komfortowo, nie mówmy o tym”. Patologia. Wystarczy poczytać coś na temat uzależnień od narkotyków czy alkoholu, o współuzależnieniu i zobaczymy ile tu jest analogii. Jest problem, wszyscy w nim jakoś uczestniczymy, więc najlepiej się nie odzywać. A kiedy ktoś zaczyna mówić prawdę, pokazywać, że to i to jest złe, to pojawia się wielkie oburzenie. Tak samo, kiedy mówi się alkoholikowi, że jest uzależniony. Oczywiste, że będzie się buntował. Część ludzi będzie go bronić, bo „tak nie można”. Następuje pomieszanie pojęć. Przejaw totalnej patologii, trwania w niej i mówienia, że przecież nic się nie dzieje.

Czy to wypieranie prawdy wynika także z tego, że ludzie liczą na zmianę stosunku Kościoła na temat in vitro? Powołują się na argumenty, że przecież kilkaset lat temu Kościół także czegoś nie akceptował, ale mamy postęp technologiczny, więc może i tym razem zmieni zdanie?

Tak, ale to jest fałszywa teoria. Wieki temu Kościół czegoś nie akceptował nie dlatego, że był rozwój techniki, ale właśnie dlatego, że tego rozwoju nie było! Odwracanie tej rzeczywistości, mówienie tego, że Kościół nie chce czegoś akceptować, a kiedyś to robił jest nieuzasadnione. Kościół zdecydowanie nie akceptuje pewnych rzeczy właśnie ze względu na rozwój techniki. Gdybyśmy ten schemat przyjęli, oznaczałoby to, że metoda in vitro jest jeszcze nieznaną metodą, nie wiemy, na czym ona polega, etc. A przecież wiemy na czym! Rozwój techniki jest daleko posunięty. To wszystko opiera się na pewnych uzasadnionych metodach, formach i medycznym języku. Warto zwrócić uwagę na fakt, że to jest pewien radykalny błąd i manipulacja. Jeżeli Kościół wieki temu nie akceptował pewnych rzeczy i zmienił zdanie, to zrobił to właśnie dzięki rozwojowi nauki. Jeżeli ktoś wyprowadza z tego wniosek, że być może w przyszłości Kościół zaakceptuje in vitro, to oznacza to, że in vitro jest metodą nieznaną, medycznie nierozpoznawalną i rozwój techniki nie pozwala nam na zajęcie jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Strzał w kolano zwolenników in vitro, bo przecież tak nie jest. Ten argument powinien ad hoc wylądować na śmietniku, bo jest nielogiczny i głupi. To schemat, który tu nie pasuje, bo Kościół wypowiada się zdecydowanie na ten temat właśnie ze względu na rozwój nauki, techniki, medycyny. Nieuzasadniona manipulacja.

Rozmawiała Marta Brzezińska