Trwa spotkanie prezydentów Stanów Zjednoczonych i Rosji. Administracja Joe Bidena nie spodziewa się, aby mogło ono być przełomowe dla relacji tych państw. Podobnego zdania jest europoseł Jacek Saryusz-Wolski, który w rozmowie z portalem wPolityce.pl stwierdził, że rzeczywiste korzyści z dzisiejszego szczytu może wynieść Rosja.

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości podkreślił w rozmowie z portalem wPolityce.pl, że rezygnując z sankcji wobec firm zaangażowanych w budowę gazociągu Nord Stream 2 administracja Joe Bidena dała Rosji zielone światło do kolejnych kroków w obszarze Europy Środkowo-Wschodniej. Po dzisiejszym spotkaniu natomiast polityk nie spodziewa się niczego specjalnego. Wskazuje, że przy stole w Genewie to Putin ma lepszą pozycję.

- „Nazwano to strategiczną stabilizacją. Ale w zasadzie, biorąc pod uwagę wszystkie koncesje, które zostały już dokonane przed samym spotkaniem, siły obu stron są bardzo nierówne. Dużo słabsza siada do stołu strona amerykańska niż strona rosyjska”

- podkreśla rozmówca wPolityce.pl.

Jacek Saryusz-Wolski zaznacza, że Amerykanie chcą zatrzymać degradację relacji z Kremlem, jednak Rosja może nie być tym zainteresowana. Przekonuje, że na zaognieniu stosunków ze Stanami Zjednoczonymi Putin może zyskać w polityce wewnętrznej. Ocenia, że każdy pojednawczy gest Zachodu oznacza kolejne prowokacje ze strony Rosji.

- „Rosja przesuwa jak gdyby linię frontu w kierunku drugiej strony z korzyścią dla siebie i po drugie, uzyskuje punkty na politycznej scenie wewnątrzrosyjskiej, przedstawiając się swojemu społeczeństwu, że Putin jest zdolny zepchnąć do defensywy i wygrywać z Ameryką, czy rozgrywać Amerykę czy Zachód. Także to jest taka równia pochyła i pułapka zarazem zastawiona przez Kreml, w którą niestety waszyngtońska administracja i w jakimś stopniu również zachodnioeuropejska polityka wobec Rosji, takiego miękkiego podejścia się wpisuje”

- stwierdził.

kak/wPolityce.pl