- Polityczne zaczadzenie, połączone z astronomicznymi kwotami zarobków i niczym nie uzasadnionym przekonaniem o własnej nieomylności, to charakterystyczne cechy unijnych dygnitarzy, którzy mają czelność pouczać Polskę - pisze w swoim felietonie dla „Głosu” Tygodnika Nowohuckiego wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki.

- Nie wiemy, czy były premier Donald Tusk w Brukseli lub Berlinie dostał polecenie wywołania w Polsce wojny domowej i obalenia legalnej władzy środkami, które z demokracją nie mają nic wspólnego – stwierdza.

Jak dalej czytamy, w działaniach EU „Oczywiście nie idzie tam o żadną konstytucję, traktaty, prawa czy umowy. Stawką w tej grze są posady, które przynoszą miliony euro, a o które trzeba walczyć, bo wystarczy, że dmuchnie wiatr historii i z posad oraz majątków nie zostanie ani śladu. Dlatego wszystkich, którzy mają swoje zdanie i nie należą do posłusznej kliki, trzeba dyscyplinować na wszelkie możliwe sposoby”.

- Kto ma nadzieję, że gromadka napuszonych brukselskich biurokratów ma więcej w głowach niż Jachira, Nitras czy Budka, ten grubo się myli – stwierdza Terlecki.

- Czy pochodzący z politycznej nominacji sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wyobrażają sobie, że stali się super rządem niemal całej Europy? - pyta wicemarszałek Sejmu.

- W imię zawodowej solidarności stają u boku naszej „nadzwyczajnej kasty”, a w imię chorej ideologii, która panoszy się w Zachodniej Europie, podejmują wojnę z rządem, który nie zamierza brać udziału w wyścigu do zmarnowania wielowiekowego dorobku naszego kontynentu – pisze szef klub Prawa i Sprawiedliwości.

- A wszystko to robią w okresie kompletnej kompromitacji unijnej władzy – stwierdza Terlecki.

- Opuszczenie Unii przez Wielką Brytanię, największą potęgę militarną w Europie i drugą gospodarkę, jakoś nie zmąciło dobrego nastroju unijnych ważniaków. Kryzys migracyjny, w rezultacie którego mieszkańcy wielu miast Zachodu boją się dziś wyjść na ulicę, także nie zakłócił bankietów i dostojnych ceremoniałów – podkreśla Terleki.

- Odmowa przyjęcia państw, które od lat mami się obietnicą wstąpienia do Unii i ordynarnie okłamuje, nie zamierzając jej spełnić, również nie porusza brukselskich sumień – kontynuuje.

- Postępująca degradacja unijnej gospodarki, spowodowana m.in. kagańcem klimatycznej poprawności, nie skłania do szukania przyczyn takiego stanu – czytamy dalej.

- Bezradność Unii wobec ataku pandemii, w rezultacie którego okazało się, że państwa narodowe na własną rękę musiały radzić sobie z zagrożeniami, nie zepsuła nastroju zadowolonych z siebie brukselskich urzędników – ironicznie zauważ polityk PiS.

 

mp/„głos” tygodnik nowohucki