Portale społecznościowe rządzą się swoimi prawami. Jednym z nich jest zakaz pokazywania kobiecych sutków. Ale to podobno niesprawiedliwość i nierówność, bo mężczyźni mogą swoimi nagimi torsami świecić na każdym swoim zdjęciu i nikt z tego powodu problemów im nie robi. W ogóle mężczyźni mają lepiej, bo i po ulicy mogą półnadzy spacerować. Kobiety muszą się zakrywać. I jest to skandal. A co, jak którejś pani gorąco, albo biustonosz ją uwiera? Jawna dyskryminacja, której trzeba w końcu postawić tamę. Stąd atak męskich sutków doklejonych do kobiecych piersi na Instagramie. Na znak protestu oczywiście.

We mnie cała ta akcja budzi niesmak. Kobiece piersi to jednak strefa intymna, w naszej kulturze bardzo też związana z seksualnością i erotyką. Miejsce nagich piersi jest w sypialni, a nie na ulicy czy portalu społecznościowym. Jak ktoś jest  ekshibicjonistą, niech idzie na strony dla dorosłych, tam do woli można sobie zdjęcia nagich piersi zamieszczać. Ale portal społecznościowy? Po co? Żeby się pochwalić i dowartościować lajkami?

Publikowanie nagich piersi na portalach społecznościowych jest nieobyczajne także dlatego, że przypadkowymi widzami takich zdjęć mogą być dzieci. Narażając je na takie widoki, po prostu niszczymy ich wrażliwość i poczucie wstydu. Nie od dziś wiadomo, że uzależnienie od choćby internetowej pornografii zaczynało się u wielu w niewinny sposób. Ot, choćby od nagiego biustu. A potem było poszukiwanie coraz mocniejszych bodźców. Jak widać, dla autorów akcji ważniejsza jest wyimaginowana nierówność niż dobro dzieci.

Ale skoro o akcjach internetowych i portalach społecznościowych, to warto w  kontekście piersi wspomnieć inną akcję, której cel był jak najbardziej szlachetny, bo promowanie naturalnego karmienia. Portale społecznościowe zostały zasypane tzw. brelfie, czyli zdjęciami matek karmiących. Zdjęcia były cudne, ukazywały piękną relację bezwarunkowej miłości między matką a karmionym dzieckiem. Niemniej jednak miałam wrażenie, że jakaś granica została przekroczona. Nie mam nic przeciwko karmieniu piersią w miejscu publicznym, ale zamieszczenie takiego zdjęcia powodowało, że czułam się niczym podglądacz, który  nagle wkracza w sferę intymną, zarezerwowaną dla mamy, dziecka i ich najbliższych. I choć cała akcja miała szczytny cel, czyli promocję karmienia naturalnego, to jednak mam wrażeniem, że tak intymne zdjęcia powinny znaleźć się raczej w albumie rodzinnym a nie w Internecie.

Wróćmy jednak do akcji, której cel jest mniej szczytny, a w zasadzie celu żadnego ona nie ma. Bo trudno wartością nazywać publikowanie nagich biustów na portalach społecznościowych. Jak widać niektóre panie zapominają, że to skromność jest cnotą, a nie jej brak. To skromność między innymi powoduje, że pewnych części ciała na widok publiczny nie wystawiamy, tylko zakrywamy przed wścibskimi spojrzeniami (nie dotyczy, rzecz jasna, ekshibicjonistów).

Skoro panowie paradują półnago po ulicy, to tylko źle o tych panach świadczy i naprawdę my kobiety nie musimy równać w tym przypadku w dół i za wszelką cenę upodabniać się do mężczyzn, którzy nie mają za grosz kultury. Spocone półnagie torsy w środku miasta nie są estetyczne i nie mam ochoty ich w miejscu publicznym oglądać (na portalach społecznościowych też nie). Jeśli panom gorąco, niech idą na basen, na plażę, albo jadą na działkę i tam do woli mogą świecić nagimi sutkami, jeśli lubią paradować bez koszulek.

A skoro kobiety tak bardzo czują się dyskryminowane, niech w imię równości ubiorą i siebie, i panów, niech sutki i męskie, i damskie schowane będą pod bluzką. Wtedy dyskryminowany nikt nie będzie, a i estetyka na tym skorzysta.

Małgorzata Terlikowska