Postępowcy mają nowy pomysł na Synod. Otóż teraz suflują pomysł, by o doktrynie w kwestiach moralnych, decydowały Kościoły lokalne, i by to one decydowały, co u nich z Ewangelii obowiązuje, a co nie. A powodem, by tak było ma być to, że – jak to ujmuje jeden z ojców synodalnych – „sytuacje” są w różnych Kościołach różne. Kłopot polega tylko na tym, że ten pomysł został już przetestowany, a efekty tego testu są dla niego dramatyczne.

Chodzi oczywiście o Wspólnotę Anglikańską, w której każdy Kościół sobie stanowi doktrynę. I tak w jednych homoseksualiści są ordynowani na biskupów, a w innych wyrzucani z parafii. W jednych transseksualizm jest niemal wskazaniem do ordynacji, a w innych nawet rozwód dyskwalifikuje już nie tylko duchownego. Jednym słowem pełne dostosowanie do warunków lokalnych i pełne lekceważenie nauczania Ewangelii. Skutkiem zaś tych działań jest to, że w istocie Wspólnota Anglikańska już nie istnieje. Część Kościołów nie uznaje innych, a afrykańskie wspólnoty wysyłają nawet do Ameryki własnych misjonarzy, by ci nawracali episkopalian. Jednym słowem zamęt i schizma. I nie widać powodu, by inaczej miało być w Kościele katolickim. Znaczące jest także to, że wspólnoty, które nauczanie Ewangelii odrzuciły powolutku zdychają, a nieźle się mają tylko te, które zachowują wierność tradycyjnej moralności. I jak poprzednio nie widać powodów, by inaczej miało być w Kościele katolickim. Pewne zjawiska przebiegają bowiem podobnie w każdej wspólnocie. .

Znając historię anglikanów trudno nie zadać pytania, czy niemieccy (a także inni, postępowi) biskupi o tym nie wiedzą. A jeśli wiedzą (a nie widać powodu, by tak ekumenicznie nastawieni duchowni mieli tego nie wiedzieć, to dlaczego promują złe, szkodliwe rozwiązania w Kościele. Odpowiedzi mogą być dwie: albo są kompletnie zaślepieni liberalizmem albo nie zależy im na dobru Kościoła. Tertium non datur.

Tomasz P. Terlikowski