Tak potraktować można wypowiedź patriarchy Moskwy i Wszechrusi na temat „świętej wojny”, w jakiej rzekomo uczestniczyć ma rosyjska armia. Nie, na szczęście nie chodzi o świętą wojnę na Ukrainie czy w Donbasie, a jedynie o działania na Bliskim Wschodzie, ale i takie postawienie sprawy wydaje się znaczącym nadużyciem. Szczególnie, gdy przeczyta się całą wypowiedź prawosławnego hierarchy.

- Obecnie, kiedy nasi żołnierze uczestniczą w działaniach militarnych na Bliskim Wschodzie, wiemy, że nie jest to okupacja, ani agresja, ani narzucanie swoich ideologii czy wspieranie określonych rządów, ale… walka z tym straszliwym wrogiem, który niesie w sobie zło nie tylko dla Bliskiego Wschodu, ale i dla całego rodzaju ludzkiego. To zło nazywamy terroryzmem – mówił patriarcha po liturgii w cerkwi św. Jerzego. - Dlatego obecnie wojna z terroryzmem jest świętą wojną, i daj Boże, by zrozumieli to ludzie na całym świecie, aby nie dzielili oni terrorystów na dobrych i złych, aby nie wiązali z wojną z terroryzmem swoich własnych, często nie deklarowanych, ale realnie silnie oddziałujących na działanie celów – dodał patriarcha. Uczestnictwo wojsk rosyjskich w walkach na Bliskim Wschodzie, i to jest być może najbardziej skandaliczne, zostało porównane do… Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (czyli II wojny światowej). Ta wojna, która skończyła się dla Polaków, Czechów, Słowaków i wielu innych narodów zniewoleniem komunistycznym i walką z religią także uznawana jest przez Cyryla za „świętą wojnę”. Jakby absurdów historycznych i teologicznych było mało, patriarcha Cyryl podkreślił, że i wtedy i obecnie rosyjskie wojsko można uznać za „kochające Chrystusa”, bowiem walczyli oni i walczą za prawdę, Ojczyznę, za swoje ziemie i za naród. - Modlimy się za to, by siły militarne naszej Ojczyzny we wszystkich okolicznościach okazały się wierne duchowej linii, która zakłada uczestnictwo wojskowych tylko w walce ze złem, w walce o sprawiedliwość i ocalenie ludzkiego życia – dodał patriarcha Cyryl.

I aż trudno nie zadać pytania, czy patriarcha mówi w ten sposób armii sowieckiej, której żołnierze masowo, i za pełną zgodą, a czasem na rozkaz swoich przełożonych, gwałcili niemieckie (a i polskie także, jeśli się nawinęły) kobiety? O armii, która kradła na potęgę, i której dowódcy w ogóle nie przejmowali się życiem swoich żołnierzy? O armii, w której strzelano w plecy cofających się żołnierzy? To mieli być ci „chrystonoścy”? A może są nimi obecni żołnierze, którzy poprzebierani w nie swoje mundury, atakują Ukrainę i niszczą suwerenność wolnego narodu? Czy wszystkie te działania są także niesieniem sprawiedliwości i dobra?

Złośliwe pytania historyczne nie powinny jednak przesłaniać faktu, że wypowiedź Cyryla to próba wykorzystania religii i imienia Bożego do usprawiedliwiania imperialnej polityki Moskwy. A to już podpada pod przykazanie: „nie będziesz używał imienia Pana Boga twego nadaremno”. Powoływanie się na autorytet Boga, by usprawiedliwić imperialne działania Moskwy (nawet jeśli czasem tak się składa, że mają one także pozytywne skutki) to jednak zdecydowana przesada. Z teologicznego i religijnego punktu widzenia.

Tomasz P. Terlikowski