W chwili, gdy piszę ten komentarz, cały czas urealnia się najczarniejszy scenariusz blokowania pieniędzy UE dla Polski przy jednoczesnej próbie wyciągnięcia od nas jak największych sum poprzez składkę do wspólnej kasy, gwarancje kredytowe i nałożone kary.

Wygląda to bardzo groźnie, ale trzeba pamiętać, że powrót do sytuacji z 2015 roku ekonomicznie jest o wiele mniej opłacalny niż nawet powyższy czarny scenariusz. Rządy wspierane przez UE po prostu okradały Polskę na dużo większą skalę niż Unia może wyciągnąć obecnie. Sam wyciek podatku VAT był wyższy niż zysk netto z dotacji UE pomniejszonej o naszą składkę. Ale oprócz gigantycznej afery VAT-owskiej były inne źródła wielkiego wycieku pieniędzy. Jedno z nich stanowił ogromny przemyt paliwa, papierosów i alkoholu, który został błyskawicznie zatrzymany zaraz po przejęciu władzy przez PiS. Sam podział środków unijnych również budził wielkie kontrowersje. Pieniądze, na przykład w przypadku budowy autostrad, zamiast trafiać do polskich przedsiębiorców, wędrowały za granicę. Nasze firmy zostawały głównie z zaciągniętymi kredytami.

Czy więc Polska realnie nie ma żadnego zysku z UE? Oczywiście że ma, jest nim otwarty rynek. Polscy producenci zalewają wiele europejskich krajów swoimi towarami i usługami. Wygrywamy konkurencję, bo jesteśmy tańsi i lepiej dostosowujemy się do potrzeb klientów. Czy UE może zacząć blokować polską produkcję lub usługi? Był już taki przypadek na przykład wobec naszych kierowców. Oczywiście atak na Turów to też forma ograniczenia polskiej produkcji. Dzieje się to bez żadnych sankcji, tylko rzekomo na podstawie europejskiego prawa. Jednak totalne ograniczenie handlu z Polską nie jest możliwe, bo kraje Unii oberwałyby dwukrotnie. Po pierwsze, moglibyśmy zareagować podobnie, załamując niejeden rynek, po drugie, z zagranicy sprowadzamy głównie gotowe wyroby, a sami wysyłamy półprodukty. Oznaczałoby to przerwanie wielu więzi korporacyjnych i zatrzymanie produkcji również w krajach UE, przynajmniej w niektórych dziedzinach. Jaki stąd wniosek? Nie mamy wiele do stracenia na wzajemnym blokowaniu sobie opłat (warto zastanowić się nad sensownością części opłat za CO2), mielibyśmy za to sporo do stracenia na wstrzymaniu wolnego handlu. Tylko że to dla UE byłoby dzisiaj samobójcze. Być może skoro Unia używa wobec nas pozatraktatowych działań, powinniśmy skorzystać z okazji i wypracować nowy model współpracy w UE. Mniej wzajemnych powiązań finansowych, więcej wolności. Widać wyraźnie, że pozostawianie unijnym urzędnikom decyzji o naszych pieniądzach powoduje, iż zachowują się jak małpa z brzytwą. Całe to towarzystwo trzeba mocno ograniczyć i pozwolić narodom Europy swobodnie handlować.