Lawrene Cox, tak nazywa się transseksualista, który występuje na okładce magazynu „Time”. Pozuje w nim ubrany w damską sukienkę, ostrym makijażem. Przykry widok, gdyż można bez problemu odgadnąć, że biologicznie i genetycznie jest to mężczyzna. Magazyn umieścił również bardzo znamienne dla akcji hasło obok zdjęcia: „"Ameryka pokonuje kolejne granice praw obywatelskich". Mówiąc krótko, po uznaniu homoseksualizmu za normę, zrównania związków homoseksualnych z małżeństwami (wiele stanów w USA tak właśnie postąpiło), nadszedł czas na osoby transseksualne.

To wojna. Ideologia gender, która szykuje podłoże pod wszystkie społeczne i obyczajowe rewolucje, tym razem będzie lobbować na rzecz uznania transeksualizmu za normę społeczną, akceptowalną przez prawo. Codzienne trwa akcja zmuszająca WHO do wykreślenia transseksualizmu z listy zaburzeń psychicznych, tak jak to było w przypadku homoseksualizmu. Czy im się to uda? Jeszcze niedawno nikt nie myślał o tym, że para dwóch mężczyzn-homoseksualistów czy dwóch kobiet-lesbijek będzie związkiem prawnie uznanym przez państwo. Dziś coraz więcej narodów uznaje takie chore związki na równi ze związkiem kobiety i mężczyzny. Wiec możemy się spodziewać podobnych posunięć prawnych odnośnie transseksualistów.

„Time” ma wielką siłę oddziaływania, dlatego obawy są jak najbardziej zasadne. Problem jednak w tym, że transseksualizm to jeden z największych dramatów ludzi nim dotkniętych. To psychiczne niepogodzenie się z własnym ciałem, czyli coś, czego nikt z nas nie chciałby doświadczyć. Jak mówił kiedyś ojciec Jacek Norkowski (dominikanin, doktor nauk medycznych)

„Problem transseksualizmu polega na tym, że dana osoba nie akceptuje swojego ciała, pojawiają się wręcz sformułowania, że „dusi się w swoim ciele”. Kobieta, której ciało ma wszystkie fizyczne cechy kobiecego, jest przekonana, że powinna być mężczyzną, mieć ciało męskie. I odwrotnie”. Mówiąc krótko, to bardzo poważne zaburzenie psychiczne człowieka. Można je    leczyć, ale nie przez zmianę płci, jak chce współczesny, lewicowy i nieludzki świat. Odnośnie samej metody zmiany płci, ojciec Norkowski mówił, że sama operacja zmiany płci „polega tylko na fizycznym upodobnieniu kobiety do mężczyzny i mężczyzny do kobiety. Rodzi się jednak pytanie, czy po takiej zmianie, transformacji, dana osoba będzie szczęśliwa, czy osiągnie dobrostan, którego tak pragnęła, wewnętrzną spójność, spokój i zadowolenie z siebie”. I okazuje się, że taka osoba nie jest szczęśliwa, bardzo często nie mogąc pogodzić się z tym, że zmieniła płeć, popełnia samobójstwo (ta forma ostatecznej „pomocy” jest bardzo często spotykana właśnie wśród osób transseksualnych). Zmiana płci to „pewnego rodzaju  okaleczenie” człowieka, gdyż żadna operacja nie przedefiniuje płci człowieka. To jest po prostu nierealne.

Żal mi osób transseksualnych, tak po ludzku i szczerze, gdyż dotyka ich bardzo złożone schorzenie, powstałe na skutek (bardzo często) wielu zranień. Ale by czynić z tego manifestację ideologiczno-polityczną to nonsens. Należy zwracać się o pomoc, nie do krzewicieli destrukcyjnych rozwiązań, jakimi są zwolennicy zmiany płci, ale do odpowiednich psychologów, psychiatrów i duszpasterzy, którzy jak np. ojciec Norkowski naprawdę pomagają takim osobom. Dla mnie najbardziej niepokojące jest to, że akcja mająca na celu przedefiniowanie kolejnych pojęć typu „normalność”, „mężczyzna”, „kobieta”, „ciało”, „godność osoby”, nadejdzie taki czas, że na okładce mogą znaleźć się zoofile, czy nawet pedofile. I proszę mnie dobrze zrozumieć, nie wrzucam do jednego worka homoseksualistów, transseksualistów i pedofilów, nie. Chodzi o to, że ingerencja w prawa, akceptacja dla chorób psychicznych prowadzi prostą drogą do wykorzenienia godności osoby ludzkiej z jej istoty, fundamentu. I wszelkie próby siłowego unormalizowania stanów chorobowych, powodują demontaż człowieka i społeczeństwa. I najważniejsze: w tym wszystkim chodzi o prawdę o człowieku, a nie jest nią wmawianie ludziom, że zmiana płci służy człowiekowi, czy powoduje, że staje się „prawdziwie sobą”. Zmiana płci polega na okaleczaniu własnego ciała, na psychicznym znęcaniu się nad osobą. Tak jak w przypadku homoseksualistów, którym od wielu lat wmawia się, że ich pragnienia seksualne są czymś normalnym, a prawda jest taka, że nie są, tak teraz próbuje się wykorzystać osoby dotknięte zaburzeniem transseksualizmu do walki o ustanowienie destrukcyjnego i nieprzyjaznego człowiekowi świata.

Sebastian Moryń