ABW oraz CBA zostały przez Marka Falentę powiadomione o przeprowadzanych podsłuchach, co zmusza do postawienia pytania o odpowiedzialność szefów tych służb, bo wszystko wskazuje na to, że najważniejsze osoby w państwie nie otrzymały tej wiedzy (bo przecież nie dałyby się podsłuchać). Chodzi tu przecież m.in. o człowieka, który te służby nadzoruje, czyli szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza. Jak się wydaje, ta informacja mogła utknąć gdzieś na niższym szczeblu, natomiast niewątpliwie obie służby były poinformowane o procederze nagrywania.

Najbardziej oburzające jest to, że w postępowaniu podsłuchowym czynności wykonują właśnie ABW i CBŚ, które jeżeli miały wcześniej informacje o podsłuchach, to są raczej zainteresowane, żeby prawda nie wyszła na jaw. Wypowiedzenie czynności tym dwóm służbom powinno być natychmiast podjęte przez prokuraturę.

Poniekąd można by zaryzykować kontrowersyjną tezę, że służby podsłuchiwały same siebie. Łukasz N., jeden z głównych podejrzanych w całej sprawie, miał stałe kontakty z CBŚ, które być może pomijało zasady kontroli operacyjnej prowadzenia podsłuchu, jeśli robił to Łukasz N., a CBŚ chciało pozyskiwać informacje o planowanych czy też dokonanych już przestępstwach.

Prędzej czy później będziemy mogli poznać kolejne nagrania. Wbrew temu co się pisze, nie jest to afera „taśmowa” tylko „nagraniowa”, a my nie żyjemy już w XX w., tylko w wieku XXI w. Te nagrania zostały sporządzone na nośnikach elektronicznych więc można je w łatwy sposób multiplikować. Wiem, są one przechowywane w kilku miejscach. 

Not.ed