Nakładem wydawnictwa Fabryka Słów ukazała się nowa, zawierająca zdecydowanie antykomunistyczne przesłanie, powieść: „Upiór w ruderze” Andrzeja Pilipiuka. Bohaterkami powieści są duszę pokutujące – dwóch hrabianek i ich służącej. Akcja powieści rozgrywa się w pałacu w Liszkowie na Lubelszczyźnie.

W 1812 roku w trakcie zabawy armatą giną dwie arystokratki i ich służąca. Po śmierci w czasie sądu (w estetyce debilnych komedii amerykańskich) nieszczęsne dzierlatki skazane są na pokutowanie jako duchy w rodzinnym majątku przez pięćset lat. Sprzeczne z nauczaniem katolickim ukazanie losu zmarłych, choć zawarte w książce rozrywkowej, budzi sprzeciw katolika – na szczęście dla autora szaleje laicyzacja i nawet osoby regularnie chodzące do kościoła nie mają pojęcia o nauczaniu katolickim o rzeczach ostatecznych, więc kontrowersji większych nie będzie. Jednak zawsze można oczekiwać od autora takiej kreacji rzeczywistości literackiej, by nie była ona tak sprzeczna z nauczaniem katolickim.

Bardzo ciekawym aspektem powieści Pilipiuka jest rewizjonizm historyczny. Autor niezwykle podobny sposób do najnowszej publicystycznej książki Rafała Ziemkiewicza (też wydanej przez Fabrykę Słów - „Cham niezbuntowany”) szlachcianki przedstawia jako głupie, leniwe, tłuste i pełne pogardy dla ludu. Widać więc, że w środowiskach polskiej prawdziwej prawicy pojawia się ferment anty szlachecki w duchu włościańskiej dumy.

Drugi akt powieści rozgrywa się podczas niemieckiej okupacji w 1943 roku. W niezwykle potrzebnym młodemu pokoleniu duchu antykomunizmu autor przedstawia działania partyzantów z Armii Krajowej.

Co ciekawe w tej części pojawia się rewizjonizm bardziej w duchu Piotra Zychowicza. Autor ukazuje w świetle pozytywnym współprace niemieckiego okupanta z Armią Krajową. Współpracę tą przerywa przybycie nowego szefa niemieckiej okupacji, z którym walkę podejmują nie tylko żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, ale i skazane na pokutę duszę hrabianek i służącej. W 1944 roku nowy sowiecki okupant zajmuje Lubelszczyznę. I z nimi walkę z Ruskimi podejmują akowcy i skazane na pokutę mieszkanki pałacu.

Trzeci akt powieści rozgrywa się w 1952 roku. W dworze ma być urządzone Państwowe Gospodarstwo Rolne. Pilipiuk doskonale ukazuje fanatyzm i głupotę komunistów, to jakimi byli brudasami, i jak niszczyli polską gospodarkę i zabytki w naszym kraju, okradali chłopów i ich prześladowali, fałszowali historie, kreując na bohaterów pospolitych kryminalistów.

W czwartym i piątym akcie powieści akcja rozgrywa się w 1974 roku i 1993, kiedy komuniści (a w III RP postkomuniści) kontynuują proces świadomego fałszowania historii i kreacji fałszywych komunistycznych mitów historycznych. Ostatni akt powieści opowiada o przyszłości, jego akcja rozgrywa się w 2047 w świecie tęczowych lewicowych patologii.

O tym, jak bardzo młodemu pokoleniu potrzebna jest antykomunistyczna narracja w atrakcyjnej formie, najlepiej świadczy przypadek młodej działaczki SLD, znanej z pokazywania na Instagramie swoich wdzięków, która w wywodzie dla mediów bredziła, że „PRL miał swoje plusy”, i że jest zwolenniczką rządów PZPR.

Zdaniem działaczki lewicy za komuny było lepiej, bo „była solidarność gospodarcza, którą zabił kapitalizm”. W opinii towarzyszki „za komuny, która tak naprawdę była realnym socjalizmem, bardziej dbano o człowieka. Praca była zapewniona, a mieszkania budowane. Żadnemu rządowi nie udało się wybudować tylu mieszkań co Gierkowi”.

Według towarzyszki „istnieje konkretny dorobek intelektualny i infrastrukturalny PRL. Pamiętajmy też, że po 1945 roku zlikwidowano analfabetyzm i wprowadzono pewną równość. Jak komuś nie podobało się to, że po wojnie przyszła Polska Ludowa, to powinien sobie przypomnieć II RP, gdzie szalał antysemityzm, a nierówności były ogromne”.

Towarzyszka w wywiadzie dla Polsat News stwierdziła też, że „gdyby nie PRL, to wielu ludzi latałoby boso po ulicach i całowało rękę swojego pana. Takie argumenty jak puste półki w sklepach na mnie nie działają, bo było to efektem zaniżonych cen i po części deficytu produktów. Gdyby wtedy zabrano ludziom zamrażarki i lodówki, toby się okazało, że te towary w sklepach zostają”. W opinii apologetki PZPR „mówienie o pustych półkach to neoliberalny frazes. Zwykłe kłamstwo”.

Zapewne właśnie antykomunistyczne przesłanie powieści i opowiadań Andrzeja Pilipiuka, dzięki swej atrakcyjności, może uchronić wielu młodych przed wygadywanie komunistycznych bredni.

Andrzej Pilipiuk to jeden z najpopularniejszych w Polsce pisarzy powieści przygodowych, autor cyklu książek o Panu Samochodziku (pisanych pod pseudonimem), oraz o Jakubie Wędrowyczu, Kuzynkach, intelektualista o jednoznacznie prawicowych poglądach — kandydował do parlamentu z listy Prawicy Janusza Korwina-Mikke i do europarlamentu z listy Unii Polityki Realnej.

Od wielu lat jestem wielkim miłośnikiem powieści i opowiadań mistrza Andrzeja "największego piewcy polskiej wsi od czasów Reymonta". Największy mój zachwyt wzbudził cykl opowiadań i powieści o Jakubie Wędrowyczu (mieszkającym w pod lubelskiej wsi alkoholiku, bimbrowniku i pogromcy upiorów), z przyjemnością czytałem trylogie o kuzynkach i kolejne tomy przygód Pana Samochodziska pisane pod pseudonimem Tomasz Olszakowski.

Andrzej Pilipiuk (urodzony w Warszawie, absolwent archeologii Uniwersytetu Warszawskiego) znany jest ze swoich konserwatywno-liberalnych poglądów. W swoich książkach i wypowiedziach wielokrotnie krytykował wszelkie przejawy lewicowości. Robi to też systematycznie na swoim blogu.

Opublikował osiem tomów przygód Jakuba Wędrowycza (Kroniki Jakuba Wędrowycza, Czarownik Iwanow, Weźmisz czarno kure..., Zagadka Kuby Rozpruwacza, Wieszać każdy może, Homo bimbrownikus, Trucizna, Konan destylator). Cztery tomy przygód kuzynek (Kuzynki, Księżniczka, Dziedziczki, Zaginiona). 19 tomów przygód Pana Samochodzika (Pan Samochodzik i... Arka Noego, ... rubinowa tiara, ... tajemnice warszawskich fortów, ... zaginiony pociąg, ... sekret alchemika Sędziwoja, ... zaginione poselstwo, ... łup barona Ungerna, ... zagubione miasto, ... wynalazek inżyniera Rychnowskiego, ... potomek szwedzkiego admirała, ... ikona z Warszawy, ... Czarny Książę, ... więzień Jasnej Góry, ... brązowy notes, ... Adam z Wągrowca, ... diable wiano, ... mumia egipska, ... Relikwiarz świętego Olafa, ... Zamek w Chęcinach). Trzy powieści w cyklu Norweski dziennik (Ucieczka, Obce ścieżki, Północne wiatry). Siedem z cyklu Oko Jelenia (Droga do Nidaros, Srebrna Łania z Visby, Drewniana Twierdza, Pan Wilków, Tryumf Lisa Reinicke, Sfera Armilarna, Sowie zwierciadło). Trzy powieści z serii „Wampir z ...” (...M3, ...MO, ...KC).

W Polsce mamy wspaniałą fantastykę. Żywą, poczytną, dobrze napisaną, pogardzaną przez „salon” (czyli przez sprytne dzieci komuchów, które dziś pozują na autorytety). Literaturę, która jest dowodem, że bez interwencji państwa, bez dotacji ministerstwa kultury, w czystym kapitalizmie (czyli w sytuacji, gdy decydują konsumenci), kultura żyje i ma do zaofiarowania dużo więcej niż demoralizacja i obscena przymusowo finansowana przez podatników. Duża część polskich twórców fantastyki jest spadkobiercami Sienkiewicza. W popularnej formie pisarze ci propagują wartości i zajmują się edukacją historyczno-polityczną.

Jan Bodakowski