Aleksandr Łukaszenka ponownie zaatakował Polskę, a także Czechy czy Ukrainę w związku z sytuacją na Białorusi. Jego zdaniem nie jest ona trudna, jednak wpływa na nią w znacznej mierze zagraniczna ingerencja oraz rzekome kierowanie protestami z zagranicy – poinformowała agencja BiełTA. Powtórzył też raz jeszcze słowa na temat rzekomego oczekiwania przez Polskę, że ta po rozpadzie Białorusi przejmie Grodno. Wcześniej pisał o tym redaktor naczelny „Najwyższego Czasu” Tomasz Sommer.

Jak stwierdził białoruski prezydent:

Dzieje się to z Polski, Czech, Litwy i Ukrainy, co nas najbardziej niepokoi”.

Dalej dodał:

Reagujemy na wszelkie negatywne ruchy pod adresem Białorusi. Najważniejsze jest dla nas, by nie dopuścić do rozniecenia w Mińsku jakiegoś pożaru. Bo tak zawsze bywa: zaczyna się ze stolicy i przechodzi na cały kraj”.

Białoruś – zdaniem Łukaszenki – znalazła się na sam z pochodzącą z zewnątrz agresją. Mówiąc o stosunkach polsko-białoruskich powiedział, że Polacy żyją na Białorusi, „ale to nasi białoruscy Polacy”, którymi „żyliśmy w pokoju i zgodzie ćwierć wieku”. Dalej dodał:

Ale oczywiście nigdy nie będziemy się godzić z tym, że w Grodnie wywieszane są polskie flagi na balkonach i już otwarcie mówi się: przy rozpadzie Białorusi grodzieński obwód odejdzie do Polski”.

Zapewnił, że nic takiego nie będzie miało miejsca i nie pozwoli na „rozwalenie Białorusi”. Warto w tym miejscu przypomnieć treść wpisu Tomasza Sommera: 

dam/PAP,Fronda.pl