Od razu zaznaczam, że nie rozstrzygam kwestii prawdziwości objawień z Garabandal. Chcę tylko zadać pytanie o poprawność metodologiczną naszych wypowiedzi o tym objawieniu. Mówiąc zwykłym językiem - zapytać o uczciwość. Nie można być wiarygodnym, gdy na jakiś temat zna się jedno opracowanie. A raczej - słyszało się o tylko jednym. Tak właśnie jest w przypadku hiszpańskich (maryjnych?, szatańskich?) objawień z 1961 roku. Mówimy o nich, powołując się na książkę o. Józefa Warszawskiego „Garabandal – objawienie Boże czy mamienie szatańskie?”. Wstępnie zgoda, ale pytam: Kto z nas miał ją w ręku? Przeczytał? Co z wiarygodnością naszej opinii, jeśli istnieje wiele innych rzetelnych opracowań stawiających odmienną tezę? A rzeczywiście takie są. Trzeba je poznać, by wyrobić sobie bardziej obiektywny osąd.

I jeszcze jedno: Kiedy - pytam - Kościół ogłosił, że wizje z Garabandal pochodzą od szatana? Czy czytaliśmy ten rzekomy dokument? Nagle okaże się że przymiotnik „rzekomo prawdziwy” odniesie się do naszych źródeł wiedzy, nie do samych objawień.
Kolejne pytanie: Kogo mamy bardziej słuchać: świętego Ojca Pio, czy dra Warszawskiego? Ten pierwszy był przekonany o prawdziwości omawianych objawień. Są na to dokumenty. Znowu nam nieznane… Powiada się: „Kto wierzy w [świętość] Ojca Pio, ten wierzy w [prawdziwość] objawień w Garabandal”. Nie jest to logika dogmatyczna, ale z pewnością kolejny argument w dyskusji.
I tak dalej, i dalej.

KRYTYKA OBJAWIEŃ, BO W NICH JEST KRYTYKA KOŚCIOŁA?

Zacznijmy od źródła mnogości ocen. A może od głównej ich przyczyny. Wiemy, że w pierwszych latach powojennych niebo ostrzegało, iż Kościół może stracić na znaczeniu, może zgubić tożsamość, pójść na kompromis, porozumieć się ze światem. Liczne objawienia przypominały, że jedynym kryterium musi pozostać Chrystus. Wytrwanie w wierności Mu nie będzie łatwe, pojawią się bowiem wyzwania, wobec których Kościół poczuje się bezradny. Stąd potrzeba silnych pasterzy…

Wątek ten powraca w latach późniejszych, ale wtedy w słowach z nieba mowa jest już wprost o „kryzysie” Kościoła, o jego „słabości”, o „zagrożeniach” i o „wewnętrznych konfliktach”. Słowa te pobrzmiewają w kontrowersyjnych objawieniach z Garabandal z 1961 roku. W wydanej w 1964 roku książce F. Sancheza-Ventura y Pascual, „Las Apariciones no son un mito. El interrogante de Garabandal” („Objawienia nie są mitem. Kwestia Garabandal”; francuskie wydanie z tego samego roku:„La Vierge est-elle apparue a Garabandal?” - „Czy Maryja Panna ukazała się w Garabandal?”) czytamy, że wizjonerki mówiły: „Matka Boża martwi się, iż wielu księży idzie drogą prowadzącą ku potępieniu i że zabierają z sobą coraz więcej dusz”.

W innej książce, „Our Lady Comes to Garabandal” („Matka Najświętsza przychodzi do Garabandal”), autor Joseph Pelletier zauważa: „Trzeba podkreślić, że już w pierwszych dniach objawień w 1961 roku Matka Boża zaczęła mówić do dziewcząt o kapłanach. Podkreślała konieczność modlitwy w ich intencji, by mogli być święci i przykładem swego życia prowadzić innych do świętości. (…) Conchita twierdzi, że Matka Najświętsza zaczęła prosić o te modlitwy na samym początku objawień i mówiła o tym niemal z każdym pojawieniem się.”

NIHIL OBSTAT - ZGODNE Z NAUKĄ KOŚCIOŁA

W liście biskupa Manuela Pio Lopeza z Meksyku, opublikowanym w cytowanej książce F. Sancheza-Ventura y Pascual czytamy: „Nie znajdujemy w tym przesłaniu przypisanym Najświętszej Maryi niczego, co byłoby niezgodne z naszą wiarą i moralnością. Przeciwnie, znajdujemy w nim wskazówki, jak uzyskać wieczne zbawienie”.

Juan Antonio del Val Gallo († 2002), w latach 1971-1991 biskup diecezji Santander, mówił w wywiadzie z 1992 roku: „Wyniki [badań komisji] zostały przekazane Stolicy Apostolskiej, do Kongregacji Nauki Wiary. Tam się przekazuje tego rodzaju rzeczy, tam więc znajdują się te dokumenty. Zostały one przekazane kardynałowi Ratzingerowi”. Emerytowany hierarcha dodał, że przesłanie z Garabandal zostało uznane za teologicznie poprawne i zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego. „Ale jeden szczegół mnie niepokoi. Słowa: «Wielu biskupów i kardynałów idzie drogą zatracenia» wydają mi się trochę za mocne. Orędzie nie zawiera jednak niczego, co jest sprzeczne z doktryną Kościoła”.

Gdyby było sprzeczne, z pewnością papieże Paweł VI i Jan Paweł II nie udzieliliby audiencji jednej z wizjonerek, Conchicie Gonzalez, i nie obdarzyli jej swoim błogosławieństwem. Dodajmy, że już zupełnie współcześnie ordynariusz miejsca, abp Vincente Zamora ogłosił publicznie, że interesują go wszelkie nowe informacje o Garabandal i że jest otwarty na „problem Garabandal”. Jego poprzednik zachęcał wiernych do pielgrzymowania na miejsce objawień i zezwolił księżom tam spowiadać i odprawiać Mszę św. Zaś proboszcz parafii Garabandal, ks. José Rolando Cabeza, otwarcie wyznał wiarę w prawdziwość objawień.

Na koniec przypomnijmy, że gdy chodzi o teologiczną treść orędzia, w oficjalnej nocie z 8 lipca 1965 roku ówczesny biskup Eugenio Beitia Santander napisał: „Zwracamy uwagę, że nie znaleźliśmy nic godnego kościelnej cenzury lub potępienia czy to w nauce czy w duchowych zaleceniach, które zostały upublicznione i skierowane do wiernych, zawierają bowiem wezwanie do modlitwy i ofiary, do pobożności eucharystycznej, do kultu Matki Bożej w tradycyjnych formach zasługujących na uznanie, i do świętej bojaźni Bożej. Oni [wizjonerzy] po prostu powtarzają powszechną doktrynę Kościoła w tych sprawach.”

Może więc objawienia w Garabandal są jednak prawdziwe, a przynajmniej nie szatańskie? Przyjmijmy takie robocze założenie. Metodologicznie ustrzeże to nas od uprzedzeń i doszukiwania się śladów szatana, tam gdzie go może nie być. Dajmy szansę Bogu.

POCZĄTEK WŚRÓD ANIOŁÓW

Garabandal to maleńka osada w północnej Hiszpanii, w Kantabrii; w 1961 roku liczyła zaledwie 300 mieszkańców. Nie było tam ani lekarza ani księdza. To kolejny punkt na mapie, na który nikt nie zwrócił uwagi. Aż nagle, latem 1961 roku dostrzegła ją nadprzyrodzoność. Wielu stawia do dziś pytanie: Która nadprzyrodzoność? Czy San Sebastian de Garabandal stało się narzędziem nieba czy piekła?

Czas opowiedzieć nieco o objawieniach, których tak naprawdę nie znamy. Z pewnością należy się nam jakiś ogląd tych kontrowersyjnych wydarzeń. Przywołajmy fakty, powstrzymując się od komentarzy.

Był wieczór, 18 czerwca 1961 roku. Cztery dziewczynki bawiły się na drodze poza miastem. To Conchita Gonzalez, Maria Dolores (zwana Mari-loli) Mazon, Jacinta Gonzalez i Maria Cruz Gonzalez. Najmłodsza, Maria Cruz, miała 11 lat, pozostałe były rok starsze. Kronikarze objawień dodają w tym miejscu, że wszystkie pochodziły z ubogich rodzin. Niepotrzebnie. Cała wioska była bardzo uboga.

Tamtego wieczoru dzieci usłyszały dziwny dźwięk, podobny do grzmotu. W tej samej chwili ujrzały przed sobą świetlistą figurę anioła. To było pierwsze z wielu spotkań, które miały miejsce w następnych dniach.
Był to szczególny anioł. Przedstawił się jako Archanioł Michał - anioł zwycięskiej walki z szatanem. Przyszedł na ziemię, by ogłosić dzieciom, że w niedzielę 2 lipca ujrzą Matkę Najświętszą.

Madonna codzienności

Zapowiedź objawienia się Matki Najświętszej szybko obiegła okolice. W dniu 2 lipca do Garabandal ściągnął tłum; byli wśród nich ludzie wszystkich stanów i zawodów, także lekarze i kapłani – specjaliści od tego typu wydarzeń. Byli oni świadkami jak dziewczynki w tym samym momencie wpadły w ekstazę. Zobaczyły Maryję, które towarzyszyli aniołowie; był wśród nich św. Michał.
Oddajmy głos dzieciom zachwyconym widokiem Najświętszej Panienki: „Była ubrana w białą suknię, niebieski płaszcz, na głowie miała koronę ze złotych gwiazd. (…) Nikt nie ma głosu jak Ona. Żadna kobieta nie jest do Niej podobna ani w głosie, ani w wyglądzie, ani w niczym innym”.

Dziewczynki wspominają: „Opowiadaliśmy Jej o naszych zajęciach, jak chodzimy na łąki, (…) a Ona się uśmiechała, słysząc te drobiazgi, o jakich Jej mówiliśmy”. Maryja pokazała im, jak mają się zachować wobec Niej: „Jak dzieci, które rozmawiają ze swoją matką i mówią im wszystko… Jak dzieci, które cieszą się, gdy ją widzą po dłuższej chwili niewidzenia”.
Na razie… chyba zarzutów brak… Ale diabelska pułapka może się ujawnić w jednym z dwóch tysięcy miejsc, tyle bowiem było w Garabandal spotkań z nadprzyrodzonością. Jaką? - stawiamy wciąż otwarte pytanie.

Wincenty Łaszewski