Czy wczorajsza ustawka w kościele św Anny to ostateczne pogrążenie się „Gazety Wyborczej”? Komentarza w sprawie wczorajszego wydarzenia udzielił nam pisarz i publicysta Marcin Wolski.

Wolski stwierdził, że wczorajszy incydent zakrawa na obrzydliwość:

„Jedyne słowa jakie się cisną na usta w związku z tym wydarzeniem to obrzydliwość. Takich rzeczy się po prostu nie robi. Podobnie jak obrzydliwy byłby podobny incydent na pogrzebie, czy na ślubie. Jest to przede wszystkim kwestia kultury”.

Jak dodał, nie można mieć wątpliwości co do tego, że akcja była „ustawiona”:

„Ten kto ma poglądy ateistyczne, nie chodzi do kościoła, tak jak katolicy nie spotykają się na zebraniach wolnomyślicieli. To wczorajsze wydarzenie było więc aktem wrogości i agresji zorganizowanym z premedytacją. Również obecność dziennikarzy „Gazety Wyborczej” w kościele Św. Anny nie była przypadkowa”.

Jak podkreślił, normalni wierni nigdy nie zachowywaliby się w ten sposób w kościele:

„To że była to ustawiona akcja, jest oczywiste, bo ludzie wierni tak nie reagują, zwłaszcza na listy episkopatu. Może ktoś czasem nie zgodzi się z pojedynczym księdzem, ale taka niezgoda zazwyczaj okazywana jest kulturalnie. Natomiast to wydarzenie miało wszystkie cechy prowokacji”.

Zdaniem Wolskiego akcja zaszkodzi głównie jej organizatorom:

„Kolejne tabu, czy ograniczenia kulturalne są przełamywane przez środowiska lewicy. Najgorzej na tym wyjdą sami organizatorzy wraz z „Gazetą Wyborczą”, ponieważ to pokazuje ich głębokie samowykluczenie z ogółu społeczeństwa”.

Wolski dodał jednocześnie, że nie sądzi, by teraz był odpowiedni moment na zmiany w ustawie o aborcji:

„Mam pozytywne zdanie w sprawie zaostrzenia ustawy o aborcji, jednak uważam że nie jest to odpowiedni moment na takie działania. W tej chwili pootwieranych jest tyle frontów, że otwieranie jeszcze jednego przez rząd może okazać się szkodliwe”.

daug/Fronda.pl