W weekend do sauny w Żodzinie na Białorusi wtargnął oddział uzbrojonych funkcjonariuszy specjalnych oddziałów OMON, jak informuje Biełsat. Zatrzymano 20 osób. Milicja twierdzi, że w saunie odbywało się nielegalne zgromadzenie. Sami zatrzymani myśleli początkowo, że to żart.

Do uczestników incydentu dotarł białoruski portal tut.by. W mieście planowano wyłączenie wody, wobec czego mieszkańcy planowali pójść do sauny, aby zrelaksować się i umyć. Przed wejściem do sauny mieszkańcy postanowili coś zjeść i wypić.

- To chyba normalny pomysł, kiedy nie ma wody w mieście - powiedziała jedna z uczestniczek.

Nie jest to jednak normalny pomysł dla funkcjonariuszy OMON. Oddział wtargnął do sauny i zaczął przeszukiwać rzeczy zgromadzonych tam osób w poszukiwaniu "symboli protestów", które rzekomo znaleziono.

Zacytowana wyżej rozmówczyni tut.by twierdzi, że żadnych takich przedmiotów nikt nie posiadał. Większość uczestników zdarzenia nie wzięła ze sobą nawet telefonów.

- Jeden OMONowiec był bardzo agresywny. Reszta zachowywała się normalnie. Pytali, kto jest u nas przywódcą. Wszyscy milczeli bo nie mieliśmy przywódcy - mówi portalowi tut.by inna z kobiet.

Wszyscy obecni w saunie zostali oskarżeni o "organizację nielegalnego masowego zgromadzenia z wykorzystaniem symboli protestów". Większość osób została wypuszczona po spisaniu zeznań.

- Milicja mi powiedziała: proszę się postarać, żebyśmy się znów nie zobaczyli. Pytam: czy teraz żeby się umyć potrzebuję pozwolenia miejskiego komitetu wykonawczego? Dlatego, że w protokole napisano, że ja w saunie, bez pozwolenia żodzińskiego ratusza brałam udział w nielegalnym zgromadzeniu. Nie wiem, jak to nazwać - mówi inna z uczestniczek.

Czterej obecni na saunie mężczyźni zostali zatrzymani do czasu protestu sądowego. Wszyscy ogłosili głodówkę w związku ze stawianymi im zarzutami.

jkg/biełsat