Na marginesie artykułu Putina. Część druga (część pierwsza TUTAJ).

Jak już wiemy z lektury artykułu znanego historyka Putina (wybitnego w swej profesji niczym Stalin w językoznawstwie), głównym wydarzeniem, które otwarło drogę do drugiej wojny, był nie żaden pakt Hitlera i Stalina, ale pakt monachijski, kiedy to agresywna Polska porozumiała się z Hitlerem, przy bierności Brytyjczyków i Francuzów. Związek Radziecki, który zawsze walczył o pokój, chciał zapobiec tragedii, ale mu się nie udało. Po obszernym omówieniu paktu z Monachium, w którym Polska zdaje się odgrywać rolę niemal głównego winnego, Putin podkreśla bierność Europy wobec Włoch i Japonii. Jeśli uwzględnić typowe dla putinowskich manipulacji przerysowywanie pewnych wątków, możnaby się zastanawiać, czy w kolejnych rewelacjach Kremla winnym japońskiego imperializmu nie okaże się Polska. Kto wie? Na razie wiadomo, że jedynym obrońcą świata przez złem był Związek Radziecki:

"Związek Radziecki starał się do końca wykorzystać każdą okazję do stworzenia koalicji antyhitlerowskiej, powtarzam, pomimo dwulicowej pozycji krajów zachodnich."

Kto jest winien temu, że takiej koalicji przeciw Hitlerowi nie utworzono? W kontekście tez Putina pytanie wydaje się czysto retoryczne:

"Polska, która nie chciała żadnych zobowiązań wobec strony radzieckiej, odegrała swoją rolę w niepowodzeniu negocjacji. Nawet pod presją zachodnich sojuszników polskie kierownictwo odmówiło współpracy z Armią Czerwoną w konfrontacji z Wehrmachtem."

Do którego konkretnie momentu historii ten wątek się odnosi, dokładnie nie wiadomo, gdyż autor artykułu dokonuje niejednokrotnie przeskoków czasowych. Tego rodzaju ataki na Polskę (podobnie eksponowanie i ciągnięcie do znudzenia wątku paktu monachijskiego) są celowym zabiegiem mającym przykryć współpracę sowiecko-niemiecką oraz pakt pomiędzy dwoma totalitaryzmami. W końcu jednak Putin coś o tym pakcie przebąknąć musi:

"W tej sytuacji Związek Radziecki podpisał z Niemcami traktat o nieagresji, w rzeczywistości uczynił to jako ostatni kraj europejski."

Na razie Putin przemilcza tajny protokół do paktu, traktując zresztą cały układ jako jedną z wielu podobnych umów dyplomatycznych w Europie. To ewidentna kpina i naginanie faktów, gdyż przecież o ile pakty o nieagresji podpisywały ze sobą różne kraje (Polska i ZSRR przecież także), tymczasem to przecież akurat układ sowiecko-niemiecki przewidywał najazd zakończony podziałem Europy i zniszczeniem suwerennych państw.

Bałamutnie prześlizgując się nad zagładą milionów ofiar zbrodni sowieckich, Putin przechodzi do opowieści o realizmie politycznym ZSRR oraz manipulacji o dalekowzrocznym rozumieniu niemieckiego zagrożenia przez Stalina:

"Stalinowi i jego otoczeniu wiele można zarzucić. Pamiętamy zarówno zbrodnie reżimu przeciwko naszemu narodowi, jak i okropności masowych represji. Powtarzam, radzieckim przywódcom można zarzucić wiele, ale nie brak zrozumienia natury zewnętrznych zagrożeń. Zobaczyli, że Związek Radziecki próbuje się pozostawić samotnie wobec Niemców i ich sojuszników i działali w uznaniu tego realnego niebezpieczeństwa, aby zyskać cenny czas na wzmocnienie obrony kraju."

***

Co ciekawe, prezydent Rosji jest w budowaniu swojej narracji dość karkołomny. Chce bronić i pomniejszać rolę niemiecko-sowieckiego porozumienia, a równocześnie przypomina że "Związek Radziecki dokonał oceny prawnej i moralnej tak zwanego paktu Ribbentrop - Mołotow", potępiając w rezolucji Rady Najwyższej z 24 grudnia 1989 jego tajne protokoły jako nieodzwierciedlające „woli narodu radzieckiego, który nie jest odpowiedzialny za ten spisek”. Skąd ten krok w tył i ten dziwaczny wygibas? Otóż Putin, wypominają wszelkie umowy zawarte między innymi państwami a Niemcami, wyciąga taki oto wniosek: Skoro ZSRR pod koniec swego istnienia potępił tajne protokoły, to i wszystkie państwa, które miały jakiekolwiek umowy zawarte z ówczesnymi Niemcami, powinni je potępić. I znowu, zwróćmy uwagę, abstrahuje się tu od charakteru i treści tych umów. Putin posuwa się zresztą dalej. O ile według niego Radziecka Rosja broniła się i walczyła ze złem,­­­­­ w przypadku Zachodu mamy do czynienia z "milczącą zgodą niektórych przywódców europejskich na barbarzyńskie plany nazistów". O ile zresztą "niektórzy milczeli", to niektórzy "bezpośrednio popierali". A który kraj może popierać najgorsze zbrodnie? Wiadomo! Tutaj Putin powiela manipulację, którą popisał się już wcześniej, podczas spotkania Unii Eurazjatyckiej pod koniec 2019. A jest nią bezczelna teza o poparciu przez Polskę zagłady Żydów.

"Jak cyniczne jest zdanie polskiego ambasadora w Niemczech J. Lipskiego wypowiedziane w rozmowie z Hitlerem 20 września 1938 r.: „... Za rozwiązanie kwestii żydowskiej my [Polacy] postawimy mu ... piękny pomnik w Warszawie”.

Putin wykorzystuje tu wypowiedź Józefa Lipskiego dotyczącą w istocie planów emigracji Żydów (plany takie lansowane były przecież nie tylko przez antysemitów, ale przez same środowiska żydowskie). Wypowiedź wyrwana z kontekstu zostaje tu wskazana jako dowód rzekomego poparcia przez państwo polskie eksterminacji narodu żydowskiego! Brednia jest piramidalna, wiadomo zresztą, że ten eksces Putina potępili także - i chwała im za to - przedstawiciele społeczności żydowskiej. Manipulacja ta była przedmiotem wielu komentarzy i nie ma sensu tego wątku rozwijać. Prezydent Rosji chętnie okrasza swoje tezy cytatami. Ich dobór jest swobodny, są to zazwyczaj wyrwane z kontekstu fragmenty, będące czasem oficjalnymi, czasem nieoficjalnymi wypowiedziami dyplomatów, czasem czysto kurtuazyjnymi. Tego rodzaju wypowiedzi można znaleźć wiele i za ich pomocą można udowadniać wszystko. Obok powyższej manipulacji, dość makabrycznej, pojawia się też wątek, który wydaje się raczej rozbawiający a jest nim sugestia o jakichś nieznanych i tajemniczych, może ukrywanych umowach innych krajów z Hitlerem.

"Nie wiemy też, czy istniały jakieś „tajne protokoły” i aneksy do umów kilku krajów z nazistami. Pozostaje tylko „wierzyć na słowo”."

Rosja za to, wg Putina, jest transparentna!

"Dlatego wzywamy wszystkie państwa do zintensyfikowania procesu otwierania swoich archiwów, publikacji nieznanych wcześniej dokumentów z okresu przedwojennego i wojennego, tak jak zrobiła to Rosja w ostatnich latach."

Skoro Putin czyni dygresję, jak również sobie dygresji dokonam. Otóż, wiadomo, jak wygląda "otwieranie archiwów rosyjskich", przybierające postać akcji propagandowych, którym towarzyszy wybiórczość ujawnianych selektywnie dokumentów, dezinformacja i atak. Gdy z początkiem tego roku Rosja ogłosiła opublikowanie dokumentów dotyczących Powstania Warszawskiego, przekaz towarzyszący całemu przedsięwzięciu miał prowadzić do wykazania, że Powstanie nie uwzględniało woli społeczeństwa polskiego, Polacy w Warszawie mordowali Żydów i Ukraińców, zaś Armia Radziecka podejmowała próby pomocy powstańcom, które jednak były przez Armię Krajową sabotowane.

Putin ma z Polską nie lada problem, skoro temat naszego kraju przewija się w jego artykule non stop. To Polska, stwierdza Putin, uniemożliwiła współpracę Zachodu ze Związkiem Radzieckim oraz sajusz przeciw Hitlerowi. O ile wcześniej starał się wykazać, że Polska odpowiada za zniszczenie ładu europejskiego, teraz wskazuje wprost, że jeśli chodzi o tragedię II wojny dla Polski, to Polska jest jej jedynym winnym:

"Późniejsza tragedia Polski spoczywa całkowicie na sumieniu ówczesnego polskiego przywództwa, które uniemożliwiło zawarcie sojuszu wojskowego brytyjsko-francusko-radzieckiego".

***

Putin, nie przecząc heroicznemu oporowi Polski przed Niemami, równocześnie posuwa się do bezczelnej, acz przemyślnej i oryginalnej manipulacji, związanej z 17 września 1939. Co Putin usiłuje skojarzyć z tą datą?

"Elita wojskowa i polityczna Polski uciekła na terytorium Rumunii 17 września, zdradzając swój naród, który kontynuował walkę z najeźdźcami."

Putin, wymieniając tę datę, chce by nie wiązała się ona z atakiem sowieckim. Kompletnie przemilcza tym samym fakt, że decyzja rządu polskiego o ewakuacji z kraju podjęta została przez rząd Polski właśnie pod wpływem wkroczenia sowietów. Putin idzie tu w ślady propagandy komunistycznej, która mówiąc o "ucieczce" polskiego rządu, starała się zdelegitymizować rząd londyński oraz państwo podziemne z Armią Krajową. W rzeczywistości ewakuacja rządu pozwoliła zachować ciągłość władzy. Ale skoro fakty nie pasują do linii propagandy Rosji, tym dla owych faktów gorzej. Choć zatem polski rząd ewakuował się z kraju, po tym, jak ZSRR na nas napadł, to Putin lansuje przekaz, że jakoby ZSRR zdecydował się wkroczyć do Polski, bo jej rząd uciekł. Tutaj jednak mamy do czynienia z kolejnym, oryginalnym w swej karkołomności wygibasem, przy okazji którego Putin chcąc nie chcąc musi przyznać, że w zamiarach sowiecko niemieckich chodziło o rozbiór Polski. Choć jest historycznym faktem, że wg tajnego protokołu radziecka strefa wpływów miała obejmować nieco większy obszar, aniżeli objęła, Putin na podstawie tego faktu stara się zasugerować wniosek o wspaniałomyślności Związku Radzieckiego, który jakoby nie chciał być sojusznikiem Niemiec:

"Fakt, że Związek Radziecki aż do ostatniej chwili starał się uniknąć udziału w rozwijającym się konflikcie i nie chciał stawać po stronie Niemiec, doprowadził do tego, że prawdziwy kontakt wojsk radzieckich i niemieckich nastąpił znacznie bardziej na wschód od granic określonych w tajnym protokole. (...) Mogę tylko powiedzieć, że we wrześniu 1939 roku przywódcy radzieccy mieli okazję przesunąć zachodnie granice ZSRR jeszcze dalej na zachód, aż do Warszawy, ale postanowili tego nie robić."

Choć zatem, jak poucza nas Putin, wspaniałomyślny Związek Radziecki  długo, wbrew Berlinowi, nie chciał przyłączać się do działań wojennych, to jednak, nie chcąc dopuścić, by Wehrmacht zajął całą Polskę i dotarł pod sowiecki Mińsk, "postanowiono skierować żołnierzy Armii Czerwonej na Kresy Wschodnie - dzisiaj to części terytorium Białorusi, Ukrainy i Litwy. " Putin oczywiście nie wspomina o naprowadzaniu niemieckich samolotów bombardujących Grodno, czy Baranowicze (miasta przecież dziś zachodniobiałoruskie) przez sygnały radiowe z tegoż samego sowieckiego Mińska. W obecnej putinowskiej wersji starej sowieckiej propagandy o ratowaniu ludności zachodniej Białorusi i Ukrainy, ma też miejsce pewne przesunięcie akcentów, tym razem bowiem Sowieci ratują "miliony ludzi różnych narodowości, w tym Żydów, mieszkających niedaleko Brześcia i Grodna, Przemyśla, Lwowa i Wilna", którzy "zostali rzuceni na zagładę z rąk nazistów i ich lokalnych pomocników - antysemitów i radykalnych nacjonalistów." Ani słowa o wydawaniu przez sowietów Żydów Niemcom i zamordowaniu pół tysiąca oficerów żydowskiego pochodzenia w Katyniu. O współpracy Gestapo i NKWD, wynikającej z tajnych protokołów do paktu, też niczego w tekście Putina nie znajdziemy. Zresztą, Związek Radziecki musiał wkroczyć i koniec. Putin wyrokuje wprost: "Najwyraźniej nie było innych wariantów."

Wchłonięcie i okupacja krajów nadbałtyckich to wg prezydenta Rosji właściwie taka zwykła standardowa formalność, wynikająca z (uwaga!) "celów obronnych":

"Jesienią 1939 roku rozwiązując swoje wojskowe strategiczne zadania obronne, Związek Radziecki rozpoczął proces włączania Łotwy, Litwy i Estonii. Ich wejście do ZSRR zostało wdrożone na podstawie umowy, za zgodą wybranych władz."

Mowa też o wspaniałomyślności ZSRR wobec Litwy. Przypominając, iż "w październiku 1939 roku miasto Wilno i otaczający je region, dawniej część Polski, zostały zwrócone Litwie." Putin nie wspomina jednak, że w następnym roku ZSRR niepodległą Litwę zlikwidował. O sowieckich zbrodniach, o eksterminacji i deportacjach Bałtów i Estończyków ani słowa. Podobnie nic o najeździe na  Finlandię ani też o złamaniu paktów podpisanych przez ZSRR z krajami przezeń najechanymi.

***

Okres wielomiesięcznego współdziałania ZSRR i hitlerowskich Niemiec prezydent Rosji przedstawia jako ... okres wrogości pomiedzy nimi.

"Moskwa zrozumiała, że przed nią stoi nieprzejednany i okrutny wróg, że ukryta wojna z nazizmem już trwa. I nie ma powodu, aby traktować oficjalne oświadczenia, formalne notatki z protokołów z tamtych lat jako dowód „przyjaźni” między ZSRR a Niemcami."

A więc teraz owe mityczne archiwa, na które Putin tak chętnie się powoływał, skoro potwierdzają sojusz sowiecko-niemiecki, nagle przestały być wiarygodne! Putin kluczy na temat tego okresu, musi przecież pominąć zarówno konferencje NKWD i Gestapo na temat eksterminacji Polaków, nie może wspominać o współpracy wojskowej czy umowach handlowych, dzięki którym płynęły do Niemiec żywność i surowce, do Związku Radzieckiego zaś broń. Za to kolejny raz powtarza swoją starą tezę marginalizującą znaczenie paktu Robbentropp-Mołotow. Stara się nawet ów wątek zinfantylizować, w ogóle nie mówiąc o pakcie, ale o... po prostu, wizycie dyplomaty:

"Dlatego niesprawiedliwe jest twierdzenie, że dwudniowa wizyta nazistowskiego ministra spraw zagranicznych Ribbentropa jest głównym powodem wybuchu II wojny światowej."

Podsumowując wątek przyczyn wybuchu wojny, Putin, w sposób zresztą dość toporny, stara się w swej retoryce przyjąć charakterystyczną pozę ni to obiektywego badacza, ni to sędziego. Gdy chodzi o początek wojny, wyrokuje teraz, że "wszystkie wiodące kraje w takim czy innym stopniu ponoszą winę". Tenże sam Putin, który teraz wydaje wyrok, a wcześniej był adwokatem ZSRR oraz oskarżycielem Polski i Zachodu, dodaje równocześnie:

"Piszę o tym bez najmniejszego zamiaru przyjmowania roli sędziego, obwiniania lub usprawiedliwiania kogoś."

To jednak nie koniec natrętnych myśli prezydenta Rosji o hitlerowsko-radzieckim pakcie. Putin wypomina rezolucję Parlamentu Europejskiego z 19 września 2019 wskazującą na ów pakt jako przyczynę II wojny światowej:

"Wszyscy potrzebujemy prawdy i obiektywizmu. (...) Jednak wielu naszych partnerów nie jest jeszcze gotowych do współpracy. Przeciwnie, dążąc do swoich celów, zwiększają liczbę i skalę ataków informacyjnych na nasz kraj, chcą zmusić do usprawiedliwiania się, poczucia się winnymi i zaakceptować przesiąknięte hipokryzją upolitycznione deklaracje."

Według rosyjskiego prezydenta przypominanie o współodpowiedzialności ZSRR za II wojnę światową to "celowa polityka mająca na celu zniszczenie powojennego ładu światowego" to "niszczenie podstaw powojennej Europy" oraz podniesienie ręki na wnioski Trybunału Norymberskiego, na wysiłki społeczności światowej, która stworzyła uniwersalne instytucje międzynarodowe po zwycięskim 1945 roku".

Czy warto wgłębiać się i odczytywać tekst Putina jako zawoalowane groźby? Parę miesięcy temu Aleksandr Gurjanow ze stowarzyszenia Memoriał, w wywiadzie dla PAP powiedział, że naracja Putina, gdy chodzi o jej skutki w polityce zewnętrzej, jest nieskuteczna. "To jest przede wszystkim skierowane do wewnątrz, do naszych współobywateli. Na zewnątrz głównym powodem jest jego kompleks niższości".

Tak oto nieubłaganie dochodzimy do wątku Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Wojny, w której  - jak poucza nas historyk Putin - ZSRR pokonał Hitlera akurat przy pomocy przyszłych... czterech pozostałych stałych Członków Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Tomasz Poller