Przedwczoraj pisaliśmy o Wojciechu Malajkacie, który w liście do prezydenta Trumpa pisał, że liczy na to, że ten go wspomoże finansowo. Powodem jest fakt, że ze względu na przyjazd głowy państwa USA może spaść frekwencja podczas organizowanego przez Akademię Teatralną festiwalu – ulica, na której się znajduje teatr ma być zamknięta. Jak donosi dorzeczy.pl – sprawa jest kuriozalna, bo zysk ze sprzedaży biletów jest nieporównywalnie mały w stosunku do dotacji, jakie Malajkat i Akademia Teatralna otrzymali.

A zatem, Panie Prezydencie, odnosimy się z wielkim szacunkiem do celu pańskiej wizyty w Polsce, a także wysoce cenimy kulturę amerykańską. Nie oczekujemy zaś niczego więcej niż wzajemności i, być może, drobnej gratyfikacji dla naszych wysiłków kulturalnych” - pisał Malajkat.

Zysk ze sprzedaży biletów, na jaki liczy Akademia Teatralna w dniach 4-5 lipca to… 5 tysięcy złotych. Jak poinformował portal dorzeczy.pl – dotacje dla Akademii Teatralne w stosunku do zysku z biletów były kuriozalne. 210 tys. złotych przekazało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Miasto Warszawa dało 300 tys. 165 tys. złotych na festiwal wydaje sama Akademia Teatralna.

Jak podkreśla dorzeczy.pl – łącznie na imprezę przeznaczono 665 tysięcy złotych. Straty przez przyjazd Donalda Trumpa mają wynieść 5 tysięcy złotych. Co robi w tej sytuacji Malajkat? Pisze list do Trumpa z prośbą o wsparcie. Sami to Państwo skomentujcie.

dam/dorzeczy.pl,Fronda.pl