Abp Adrian Galbas przewodniczył dziś uroczystościom pogrzebowym śp. Anatola Czaplickiego. 68-letni mężczyzna w kryzysie bezdomności został w ub. tygodniu brutalnie zamordowany przez proboszcza jednej z podwarszawskich parafii.  

Wychodząc od przypowieści o bogaczu i Łazarzu z Ewangelii wg św. Łukasza, hierarcha zwrócił w homilii uwagę, że „choć ta ewangeliczna karta jest straszna, życie okazało się od niej straszniejsze”.

- „W przypowieści bogacz nie zamordował Łazarza. Być może pośrednio przyczynił się do jego śmierci, głodząc go, ale Łazarza nie zarąbał siekierą i żywcem go nie podpalił. W przypowieści bogacz nie jest też księdzem

- powiedział.

- „Życie okazało się straszniejsze. Straszniejsze od tej sceny i od jakiegokolwiek najbrutalniejszego obrazu. I choć minął tydzień od tamtej chwili, to ani trochę nie minęło przerażenie i szok. Nie przestajemy być tym wstrząśnięci. Ludzie na całym świecie usłyszawszy o tym zdarzeniu zakrywają twarz ustami, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.”

- dodał.

Przypomniał sceny z ostatniej niedzieli, kiedy „bardzo wielu ludzi podczas mszy świętych płakało; z bezradności i oszołomienia”. Przyznał, że „płakało też wielu księży: z bezradności, z oszołomienia, z paniki i ze wstydu”.

- „Drodzy Bracia, dziękuję, że tu przyszliście. Wiem, że jest wam ciężko. Wszyscy jesteśmy przybici, przygnieceni, zmasakrowani. Przybija nas i to, że wiemy, iż pamięć o tym koszmarze długo nie przeminie. Ludzie będą to opowiadać latami: była taka zbrodnia, że ksiądz oszukał i zamordował bezdomnego i bezbronnego człowieka. Także na naszym czole, nie tylko na czole naszego brata Mirosława będzie znamię, niczym na czole Kaina

- podkreślił.

Przywołał przy tym słowa św. Pawła: „gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”.

- „Proszę was, niech to co się stało, w jakiś przedziwny sposób wpłynie na nas, niech bardziej nas ze sobą połączy, a  przede wszystkim niech każdego z nas bardziej połączy z Chrystusem. Bardziej zjednoczy. Nie tylko księży warszawskich; wszystkich. Niech nas zjednoczy w gorliwości, w życiu świętym. Niech obficiej rozleje się w naszym życiu łaska. Tu, gdzie tak bardzo wzmógł się grzech, niech jak najobficiej rozleje się łaska! Otwórzmy się na nią, niech ona w nas króluje. To – jak słyszeliśmy przed chwilą – jest jedyna droga do życia wiecznego z Bogiem”

- zaapelował.

Wezwał też: „nie uważajmy się za lepszych od naszego Brata Mirosława (sprawcy zabójstwa – red.)”.

Kaznodzieja przywołał również słowa napisane o śp. Anatolu Czaplickim przez jego przyjaciół.

- „Myśląc o nim, żegnamy człowieka niezwykłego. Nie przez to, co miał, ale przez to kim był. Cichy, dobry, nigdy nie narzucający się światu. Choć nie miał własnego domu, miał coś, czego nie sposób kupić ani zdobyć – dobroć, skromność, wiarę i ogromne serce. Jego życie, choć proste i naznaczone trudnościami, było świadectwem tego, że człowiek może być bogaty nie w rzeczy, lecz w ducha”

- odczytał.

Wreszcie metropolita warszawski zwrócił się bezpośrednio do ofiary księdza.

- „Drogi Łazarzu – Anatolu, przepraszam Cię. Mirosław jako chrześcijanin jest moim Bratem, a jako ksiądz tej diecezji jest moim synem, którego się nie wyrzekam. Modlę się za niego; żeby przejrzał, żeby się nawrócił i żeby podjął pokutę.

Ostatnim, co odczułeś na ziemi były gorące płomienie opasujące twoje biedne ciało. Jestem pewien, że teraz jesteś ogarnięty innym płomieniem, który nie spala i nie niszczy, ale daje życie pełne najpiękniejszego blasku; płomieniem, który wychodzi z Najświętszego Serca Jezusa, gorejącego ogniska miłości.

Jesteś nie tylko na łonie Abrahama, ale jesteś przy Chrystusie. Nie cierpisz już kryzysu bezdomności, bo jesteś w Domu Ojca, w którym jest mieszkań wiele (por. J 14,2).

Przepraszam cię i proszę o wybaczenie

- powiedział.

- „Przepraszam też was, Bracia i Siostry, że musicie przez to przechodzić”

- dodał.