Premier Donald Tusk potwierdził dziś, że wczorajsze wydarzenia na kolei były aktem dywersji. W pobliżu miejscowości Życzyn doszło do eksplozji, która uszkodziła tory. Wedle słów szefa rządu, prawdopodobnie jednak celem sprawców było wysadzenia pociągu.

Zaskakują więc tezy, które dziś rano na antenie Radia ZET stawiał wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

- „Na pewno sytuacja niebezpieczna, krytyczna, która może spowodować dużą katastrofę i służby już działają, żeby tę sprawę wyjaśnić, ale z informacji, które z poranka mam, to jest kilka wariantów rozpatrywanych. Może być to sabotaż, o którym pan powiedział, ale może to też być kradzież”

- mówił.

Zaskoczony red. Bogdan Rymanowski dopytywał, o jaką kradzież chodzi.

- „Ludzie w takich sytuacjach wycinają jakieś tory, działają z premedytacją, a czasami to może być głupota, bo to może być ktoś, kto zrealizował jakiś zakład, albo inne wyzwanie, które było takim nowoczesnym challengem. Służby biorą pod uwagę każdy scenariusz, bo ta sytuacja, czy miała charakter sabotażu, czy była głupim występkiem, w każdej sytuacji mogła zrodzić kryzys, łącznie ze śmiercią ludzi”

- wyjaśniał wicepremier.

Gospodarz programu dopytywał o chaos informacyjny w tej sprawie, który był widoczny już wczoraj. Jak zauważył Rymanowski, „najpierw była informacja ze strony rzeczniczki MSWiA, że nie ma mowy o udziale osób trzecich potem późnym popołudniem premier powiedział, że jednak niewykluczony jest akt dywersji”.

- „Skąd takie sprzeczne komunikaty?”

- pytał dziennikarz.

- „Bo premier popatrzył na sprawę z dużego horyzontu i tak jak powiedziałem, trzeba brać pod uwagę każdy element tej sprawy, szczególnie, że same tory mają newralgiczne znaczenie dla bezpieczeństwa. Jeżeli jechałby tam pociąg i doszłoby do wykolejenia to mamy sytuację naprawdę dramatyczną. Czasami sytuacja losowa, która wygląda na taką do zabezpieczenia szybkiego, może być jakimś aktem sabotażu”

- odpowiedział Gawkowski.

Już wczoraj media informowały, że mieszkańcy alarmowali służby o odgłosach wybuchu. Wicepremier Gawkowski stwierdził jednak, że żadnego wybuchu najpewniej nie było.

- „To chyba zostało całkowicie wykluczone, że nie było tam żadnego wybuchu, ale nie tylko od wybuchów tory mogą być zniszczone, pamiętam z mojego doświadczenia z pracy i praktyk na lokomotywowni, pamiętam, że kolejarze, maszyniści, opowiadali o różnych sytuacjach”

- mówił.