„Sąd uwzględnił w całości nasz wniosek, uznając, że zachodzą przesłanki uprawdopodobnienia popełnienia zarzucanych czynów, obawy matactwa, zagrożenia wysoką karą i ukrywania się” – poinformowała prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska.

Palikot ma jednak możliwość opuszczenia aresztu, jeśli do 31 stycznia wpłaci kaucję w wysokości 2 mln zł. To już drugi termin na zgromadzenie środków, po tym jak wcześniejszy – wyznaczony na 26 grudnia – nie został dotrzymany przez rodzinę i współpracowników.

Prokuratura postawiła Januszowi Palikotowi osiem zarzutów, w tym siedem dotyczących oszustw i jeden przywłaszczenia mienia. Według śledczych były poseł oraz jego współpracownicy – Przemysław B. i Zbigniew B. – mieli doprowadzić ponad 5 tys. osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę blisko 70 mln zł.

Zarzuty dotyczą działalności Grupy Kapitałowej, której częścią były kampanie emisji akcji i pożyczkowe. W dokumentach emisyjnych miały znaleźć się nieprawdziwe informacje na temat przeznaczenia pieniędzy wpłacanych przez inwestorów oraz kondycji finansowej spółek.

„Zainwestowane środki nie były przeznaczane na cele wskazane w dokumentach emisyjnych, lecz na pokrycie wcześniejszych zobowiązań spółek, które były w trudnej sytuacji finansowej” – wyjaśniła prokurator Calów-Jaszewska.

Dodatkowo Palikotowi zarzuca się przywłaszczenie napojów alkoholowych o wartości ponad 5 mln zł, które po rozwiązaniu umowy sprzedał podmiotom zewnętrznym zamiast zwrócić właścicielowi.

Janusz Palikot nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów. Mecenas Jacek Dubois, jego obrońca, przekonuje, że śledztwo toczy się od roku, a klient jest niewinny. Jeśli jednak zarzuty się potwierdzą, Palikotowi grozi nawet 20 lat więzienia.