W autorytarnym Uzbekistanie rzadko dochodzi do protestów. Masowe demonstracje wywołała jednak zapowiedź prezydenta, który chciał zmienić konstytucję i pozbawić Karakałpację autonomicznego statusu. W piątek w stolicy autonomicznej republiki – Nukusie wybuchły protesty, które szybko przerodziły się w zamieszki. Demonstrantów rozpędziła policja, a prezydent ostatecznie zrezygnował z planów ograniczenia autonomii Republiki Karakałpackiej.

Wczoraj Mirzijojew opublikował oświadczenie, w którym przekonywał, że uczestnicy demonstracji dopuszczali się „destrukcyjnych działań”, rzucając kamieniami, wzniecają pożary i atakując policję.

- „Niestety wśród cywilów i funkcjonariuszy organów ścigania są ofiary”

- przyznał prezydent, chociaż nie ujawnił żadnych szczegółów na ten temat.

Wedle portalu Daryo.uz, po piątkowych protestach do szpitali trafiło tysiące ludzi. Przebywający na emigracji opozycyjny polityk Pułat Ahunow przekazał natomiast agencji Reutera, że w trakcie protestów zginęło co najmniej pięć osób. Zaznaczył, że niepotwierdzone doniesienia mówią nawet o dziesiątkach zabitych.