Tampony sprawą najwyższej wagi?

Na łamach „DGP” czytamy, że odpowiedzialna za ten projekt jest wiceminister Paulina Piechna-Więckiewicz, a sprawa dotyczy umieszczenia podpasek i tamponów w każdej szkolnej toalecie, obok papieru toaletowego i mydła. Pomysł ten ma być uregulowany aktem prawnym, a obecnie MEN zbiera informacje dotyczące zapotrzebowania na te produkty. Niektórzy krytycy uważają jednak, że MEN powinno skupić się na innych sprawach związanych z edukacją, a nie na tak szczegółowych kwestiach jak dostęp do środków higieny osobistej. Dodatkowo istnieje obawa, że tematy związane z seksualnością i zdrowiem reprodukcyjnym mogą być bagatelizowane lub nawet wypaczane w kontekście szykowanych zmian w programie nauczania.

Według Kulczyk Foundation wiele uczennic opuszcza lekcje z powodu braku dostępu do środków higienicznych, co ma stanowić istotny problem społeczny. Istotnie edukacja seksualna i zdrowie reprodukcyjne to jedne z kluczowych tematów dla młodych ludzi. Jednak działania obecnego rządu coraz częściej wydają się przekraczać intymną granicę uczniów, a szczególnie uczennic. Decyzja MEN dotycząca sposobu wprowadzenia tych zmian w życie wciąż nie została ostatecznie podjęta (rozporządzenie czy ustawa). Na razie możemy opierać się na doniesieniach medialnych oraz wstępnych komunikatach resortu.

"W Ministerstwie Edukacji Narodowej trwają analizy oraz konsultacje z organizacjami pozarządowymi na rzecz przeciwdziałania ubóstwu menstruacyjnemu wśród polskich uczennic. Planowane są także konsultacje z przedstawicielami samorządu terytorialnego. Minister Edukacji uznaje kwestie zapewnienia środków higieny osobistej, uwzględniając podpaski i tampony, za sprawę, której waga powinna znaleźć odzwierciedlenie w regulacjach prawnych" – czytamy w odpowiedzi Ministerstwa Edukacji Narodowej na interpelację nr 1470 w sprawie dostępu do podpasek i tamponów w szkołach.

Radosław Brzózka: Nowacka szuka łatwej popularności

– To kompletne pomieszanie z poplątaniem. Obecne przepisy o środkach higienicznych są wystarczające, a zadanie jest po stronie samorządu. Tam jest miejsce na kontakt z radą rodziców i uczennicami. Lewicowa minister edukacji jednak szuka łatwej popularności. Zwodzi młodych, że mogą się mniej uczyć, bez prac domowych i ocen. Za to centralnie zaopiekuje się intymnością dziewcząt. Tylko lewica ma w tej sprawie cały pakiet z lobby LGBT i aborcją włącznie – stwierdził Radosław Brzózka, były dyrektor gabinetu politycznego ministra Przemysława Czarnka.

– Lewacka minister boi się jak ognia wychowania do życia w rodzinie obecnego w podstawie programowej. Odpowiedzialność i dojrzałe podejście do relacji nie przyniosą poklasku na wiecach feministek. Lepiej zagrać dobrą ciotkę z podpaską. Dobrzy gospodarze w samorządach muszą pamiętać o wszystkich realnych potrzebach, a nie tylko o lewackich obsesjach. Wiem o tym jako praktyk w tej materii od 2003 roku. Wciąż zamierzam czuwać nad dobrem uczniów, ale w najbliższym czasie w ramach Sejmiku Województwa Lubelskiego, do którego kandyduję – dodał Radosław Brzózka z PiS.

Uwadze komentatorów nie umknął również fakt, że w ramach redukowania podstawy programowej przez resort w ostatnim czasie zaproponowano m.in. rezygnację z tematów, które odnoszą się do cyklu miesiączkowego kobiety oraz profilaktyki części chorób przenoszonych drogą płciową. Widać w tym jednak sporą niekonsekwencję typową dla środowisk marksizujących i lewicowych.