Propozycja wprowadzenia 30-dniowego zawieszenia broni, w trakcie którego będą prowadzone rozmowy pokojowe, bazowała na wcześniejszej „ostatecznej” propozycji strony amerykańskiej. Ukraina przyjęła ten amerykański plan. Rosja oznajmiła, że stawia szereg warunków, by do zawieszenia broni mogło dojść. W tym wymóg zaprzestania wspierania Ukrainy przez państwa zachodnie i wycofanie się wojsk ukraińskich z 4 obwodów, które Rosja uznaje za należące do niej. Oczywiście są to warunki absolutnie nie do przyjęcia ani przez Ukrainę, ani przez jej partnerów z Europy, ani nawet przez USA, co przedstwiciele amerykańskiej administracji kilkakrotnie potwierdzili. Czyli Rosja tą propozycję odrzuciła. Koalicja państw europejskich, przyjmując amerykański plan, postanowiła go wzmocnić i wystąpić z jednolitą propozycją Ameryki, Europy i Ukrainy, jednocześnie grożąc dodatkowymi sankcjami, by przymusić Rosję do przyjęcia tych warunków.

Co się wydarzyło wczoraj? Rosja w zasadzie zignorowała to ultimatum, mówiąc głosem swoich przedstawicieli, że „nacisk na Rosję jest pozbawiony sensu”. Zamiast przyjęcia propozycji rozejmu na linii frontu, Rosja zaproponowała swoją własną grę, która polega na wciąganiu zachodnich państw w rozmowy pokojowe bez zawieszenia broni. Czyli rozmowy na tle działań wojennych, które – w zamyśle Rosjan - stworzą dodatkowy nacisk i napięcie w negocjacjach. Dodatkowo takie rozmowy usprawiedliwiałyby i akceptowały rosyjskie ataki na ukraińskich cywilów. Bo zachodnie państwa byłyby wtedy zmuszone do ignorowania tych uderzeń po to, by nie zrywać rozmów pokojowych. 

W ten sposób Rosja próbuje narzucić swoją własną grę, faktycznie odrzucając 30-dniowe zawieszenie broni i w ogóle koncepcję rozmów pokojowych prowadzonych tylko po zakończeniu walk na froncie. Ta deklaracja Putina w dodatku była jawnie skierowana do jednego aktora - prezydenta USA Donalda Trumpa. Wystąpienie Putina celowo miało miejsce w nocy, tak by w tym czasie w Stanach Zjednoczonych była odpowiednia pora dnia, żeby to wystąpienie trafiło w prime time do amerykańskich mediów. Jak wobec tego zareagowały państwa zachodnie? Państwa europejskie uznały, że taka rosyjska propozycja nie jest do zaakceptowania i ponownie zaczęły domagać się najpierw wprowadzenia zawieszenia broni, a później rozmów. Natomiast prezydent USA zignorował te głosy i ogłosił, że rosyjska propozycja to fantastyczna wiadomość dla Ukrainy, Rosji i świata, i że to przybliży nas do pokoju. 

W ten sposób jestesmy w sytuacji, w której Donald Trump złamał w jeden moment wspólną pozycję Europy i USA oraz ośmieszył stawiane Rosji ultimatum. Wątpliwe jest, by państwa europejskie mogły samodzielnie wprowadzić sankcje, będące odpowiedzią na zignorowanie postawionego ultimatum. Nie tylko dlatego, że takie – wprowadzone bez udziału USA - byłyby słabsze, ale również dlatego, że Unia Europejska potrzebuje nacisku Trumpa na takie kraje jak Węgry i Słowacja, by te sankcje mogły zostać przyjęte. W ten sposób Rosja w dość łatwy sposób odbiła piłkę i gra toczy się dalej. Ukraina nie może pozwolić sobie odmówić prowadzenia rozmów z Moskwą. Z drugiej strony żądania rosyjskie pozostają wygórowane. W czasie rozmów w Turcji Kreml prawdopodobnie powtórzy te same warunki, jakie wcześniej stawiał w każdym innym formacie rozmów. I tak to koło się będzie toczyć dalej. I będzie się toczyć prawdopodobnie do tego momentu, kiedy sytuacja na polu bitwy nie zmieni się na niekorzyść jednej ze stron, co zmusi ją do zaakceptowania stawianych jej warunków.