„Przez osiem lat, w ramach ideologicznej kampanii, partia Jarosława Kaczyńskiego obsadzała stanowiska, tworzyła nowe instytucje i zapewniała im hojne finansowanie” – czytamy w artykule autorstwa Felixa Ackermanna.
Obecnie Tusk próbować ma wyprowadzić instytucje kultury z trybu „wojny kulturowej”, co – w ocenie Ackermanna – powoduje napięcia polityczne. Decyzje rządu podejmowane są bowiem w oparciu o ideologiczny klucz.
„Zmiany personalne bywają głębokie, choć nie zawsze, widać też pojednawcze gesty” – czytamy.
Zdaniem autora, Tusk przejął „niektóre z technik rządzenia PiS, aby szybko uzyskać kontrolę nad instytucjami centralnymi”. Nawiązał w ten sposób do siłowego przejęcia instytucji medialnych dyrygowanego przez byłego już ministra kultury Sienkiewicza.
W artykule czytamy o zmianach kadrowych m.in. w Muzeum II Wojny Światowej, w Muzeum Historii Polski, w warszawskiej Zachęcie czy w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
„Nowe kierownictwo pochodzi z pokolenia, które nie jest już nacechowane wiecznym konfliktem generacji Solidarności, który łączy Kaczyńskiego i Tuska pomimo wszystkich dzielących ich różnic. Dla powrotu do normalności ważne jest, że rząd respektuje decyzje personalne z ostatnich lat PiS, jeśli nie ma podstaw prawnych do usunięcia ze stanowiska” – czytamy.
W ocenie Ackermanna szczególny problem Tusk ma z instytucjami, które były „okrętami flagowymi” polityki kulturowej PiS.
„Sztandarowym projektem polityki historycznej PiS było utworzenie Instytutu Pileckiego z budżetem 17 milionów euro. Obok Instytutu Pamięci Narodowej, odpowiedzialnego za dokumentowanie i analizę zbrodni nazistowskich, ma on podtrzymywać pamięć o wojnie i dyktaturze” – czytamy.
W ocenie Ackermanna spór o kształt tej instytucji w dalszym ciągu trwa. Autor omówił także plany rozbudowy berlińskiej filii Instytutu Pileckiego, która mieści się tuż przy Bramie Brandenburskiej.