„Jedną z najpilniejszych potrzeb geopolitycznych Rosji jest przywrócenie imperium. To nie tylko jedna z możliwych dróg rozwoju Rosji, ale konieczny warunek wstępny do istnienia niepodległego państwa na kontynencie” – pisał najbardziej popularny rosyjski strateg Aleksandr Dugin w swojej książce „Podstawy geopolityki”, która została opublikowana przy wsparciu Wydziału Strategii Akademii Wojskowej Sztabu Generalnego Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej i otrzymała rekomendację, jako podręcznik dla tych, którzy podejmują decyzje w najważniejszych sferach życia politycznego. „Proces przywrócenia imperium – kontynuuje Dugin – musi od początku skupić się na odległym celu, jakim jest wyjście do ciepłych mórz. Tylko wtedy, gdy południowa i zachodnia granica będzie nad morzem, można mówić o ostatecznym zakończeniu rozbudowy kontynentalnej” – oznajmił geopolityk. Na Zachodzie takie myślenie może wydawać się szaleństwem, ale tak właśnie rozumuje cała rosyjska elita.

Rosjanie naprawdę marzą o światowej dominacji. Traktują tę sprawę absolutnie poważnie. Choć dla elit Zachodu jest to trudne do zrozumienia, irracjonalne dążenie Moskwy do ekspansji terytorialnej stanowi fundament rosyjskiej polityki zagranicznej. Zasięg kremlowskich roszczeń jest przerażający.

IMPERIUM OD OCEANU DO OCEANU

„Jesteśmy sojuszem zwierzchników, nowych władców Eurazji. Jesteśmy budowniczymi imperium najnowszego typu i nie zgadzamy się na coś mniej niż panowanie nad światem, które – jak wiadomo – może dać tylko kontrola nad kontynentem eurazjatyckim. Wyciągnęliśmy wnioski z geopolityki. […] Zbudujemy nowy kraj – Rosję-3, Rosję-Eurazję, Wielkie Imperium Eurazjatyckie od oceanu do oceanu” – głosi katechizm opryczników z Eurazjatyckiego Związku Młodzieży, oparty na ideologii dominującej wśród rosyjskich polityków, menedżerów, urzędników bezpieczeństwa i dyplomatów. I nie jest to tylko deklaracja młodych maksymalistów, to państwowa polityka Rosji.

Wraz z przyjściem do władzy Władimira Putina zaczęło się stopniowe wdrażanie strategii Dugina w praktykę polityczną. Krwawe wojny w Czeczenii, Gruzji, Syrii i na Ukrainie są konsekwencją koncepcji eurazjatyckiej.

Ultimatum o tzw. „gwarancjach bezpieczeństwa” – opublikowany 17 grudnia 2021 roku przez rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, a przygotowany na polecenie szalonego Putina – zawiera bezczelne żądanie o wycofaniu wojsk NATO ze wschodniej flanki sojuszu do granic z 1997 roku. Opętany ideą wskrzeszenia ponurego imperium zła, gospodarz Kremla z maniakalnym uporem usiłuje odbudować stalinowską strefę wpływów w Europie. Dlatego chce zakwestionować etapy rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego na Wschód, chce, żeby Zachód porzucił państwa Europy Środkowo-Wschodniej na pastwę Rosji.

„ZBIERANIE ZIEM” TO „SENS ISTNIENIA” ROSJI

Putin nawet nie ukrywa swoich prawdziwych motywów i celów. Rosyjski zbrodniarz wojenny uzasadnia krwawe podboje ziem przeznaczeniem Rosji. Porównuje siebie do cara Piotra I Wielkiego i przyznaje, że brutalny podbój sąsiednich krajów to „sens istnienia” państwa rosyjskiego.

7 grudnia 2022 roku w trakcie spotkania z członkami tzw. „Rady Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka Federacji Rosyjskiej” przywódca państwa-agresora próbował zmyć z siebie hańbę porażek armii rosyjskiej na Ukrainie przechwalając się „sukcesami” tzw. „specjalnej operacji wojskowej”, porównywał się do cara Piotra Wielkiego, odnotowując, że Rosja kontroluje obecnie całe Morze Azowskie, o co walczył też Piotr I Wielki.

„Pojawiły się nowe terytoria. To jest poważna sprawa. Morze Azowskie stało się wewnętrznym morzem Federacji Rosyjskiej, to poważna sprawa” – chełpił się Putin opętany megalomanią i maniakalnym dążeniem do odrodzenia Imperium Rosyjskiego oraz stalinowskiej strefy wpływów w Europie.

Pół roku wcześniej, 10 czerwca 2022 roku, po zwiedzeniu wystawy „Piotr I. Narodziny imperium”, poświęconej 350. rocznicy urodzin cara Rosji, przywódca państwa agresora przyznał, że krwawa i brutalna polityka „zbierania ziem” przez władców Moskwy inspiruje go do agresji w stosunku do sąsiednich krajów.

Sądząc po emocjonalnej wypowiedzi Putina, uważa on politykę rozpalania agresywnych wojen i masakr niewinnych ludzi za absolutnie normalną praktykę. W jego zachowaniu i wypowiedziach nie widać najmniejszego śladu żalu czy skruchy za ciężkie zbrodnie przeciwko ludzkości, które ostatnio zostały popełnione na jego rozkaz. Co więcej, degradacja rosyjskiego dyktatora osiągnęła już taki stopień, że jest on wręcz dumny z odrażających czynów podejmowanych przeciwko sąsiednim krajom i narodom.

„Wydawałoby się, że [Piotr I Wielki] był w stanie wojny ze Szwecją, coś im zabierał… Niczego nie zabierał! Przywracał! […] To samo dotyczy kierunku zachodniego, dotyczy to… jego pierwszych kampanii tam. […] Przywracał ich, wzmacniał. On to zrobił. Nam też przypadł los, by przywracać i wzmacniać. Jeśli przyjmiemy za fakt, że te podstawowe wartości stanowią podstawę naszego istnienia, to z pewnością udało nam się sprostać stojącym przed nami wyzwaniom” – powiedział słabo wykształcony, zestarzały i otępiały dyktator, który też chce przejść do historii jako „zbieracz ziem ruskich”.

Innymi słowy, kremlowski łotr otwarcie przyznał, że okrutne, agresywne wojny i ludobójstwo sąsiednich narodów to „podstawowa wartość” i „sens istnienia” rosyjskiego imperium zła – antycywilizacji, która przelewa krew niewinnych ludzi oraz sieje śmierć, żal, ból i cierpienie na naszej planecie.

Co więcej, ostatnio coraz częściej pojawiają się doniesienia, jakoby Putin planował atak na Polskę i państwa bałtyckie.

Jak wynika z tajnych dokumentów rosyjskiego FSB, które na początku marca 2023 roku ujawniła brytyjska The Sun, Putin był przekonany, że wojna na Ukrainie zakończy się błyskawicznym zwycięstwem jego wojsk i oczekiwał rozpadu NATO. Był przekonany, że inwazja zakończy się po trzech dniach i liczył, że Zachód „zadrży ze strachu” i zacznie go błagać, by „nie czynić mu krzywdy”. W celu zastraszania poszczególnych państw Europy kremlowski łotr planował użyć szantażu nuklearnego i nawet przeprowadzić ataki rakietowe na Polskę i kraje bałtyckie.

I gdyby nie zaciekła walka Ukraińców o wolność i niepodległość podczas zakrojonej na wielką skalę rosyjskiej agresji na Ukrainę, Putin już dawno napisałby artykuł pod warunkowym tytułem „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica. O słowiańskiej jedności Rosjan i mieszkańców rosyjskiego Kraju Nadwiślańskiego” ze wszystkimi wynikającymi z tego faktu konsekwencjami…

Na szczęście Ukraina uniemożliwia realizację tych szalonych planów. Bez podbicia Ukrainy kremlowski dyktator nie potrafi zdestabilizować Europy Środkowo-Wschodniej i odbudować imperium rosyjskiego.

UKRAINA POKRZYŻOWAŁA PLANY PUTINA

Putin ma obsesję na punkcie Ukrainy. „Bez Ukrainy Rosja przestaje być imperium euroazjatyckim. […] Jeżeli jednak Moskwa ponownie zdobędzie władzę nad Ukrainą […] automatycznie odzyska możliwość stania się potężnym imperium spinającym Europę i Azję” – pisał w swoim czasie Zbigniew Brzeziński, znakomity amerykański geostrateg i dyplomata, mający polskie korzenie.

Putin strasznie się przeliczył, popełnił fatalny błąd, decydując się na atak na Ukrainę. Od pierwszych minut wojny kremlowski łotr musiał zmierzyć się z rzeczywistością – dzielnym ogólnonarodowym sprzeciwem, zaciekłym oporem, masowymi aktami odpierania sił agresora i nieuchronną perspektywą haniebnej porażki. Tysiące najeźdźców zostało bezlitośnie zgładzonych już w pierwszych dniach agresji.

Putin przegrywa wojnę na Ukrainie i nie będzie w stanie zniszczyć niepodległości tego europejskiego państwa. Plan odrodzenia despotycznego imperium rosyjskiego, który Putin z maniakalnym uporem przygotowywał przez całe swoje życie, legł w gruzach. Obecnie na Ukrainie decydują się losy Europy i całej cywilizacji zachodniej.

WOJNA O WOLNOŚĆ EUROPY

Putinowska Rosja pogrążyła się w otchłani apokaliptycznego mesjanizmu, imperializmu i ekspansjonizmu. Świat stanął w obliczu poważnego zagrożenia. Putin prowadzi nieogłoszoną wojnę przeciwko całej cywilizacji zachodniej. Nie warto czekać aż dojdzie do gorącej fazy na terytorium NATO i UE. Zgodzić się na warunki Putina w sprawie Ukrainy oznaczałoby oddać w ręce agresora kolejny strategicznie ważny przyczółek. Wszelkie próby podpisania kompromisowych umów Rosjanie postrzegają tylko jako oznakę słabości.

Nie ma żadnych podstaw do tego, by żywić nadzieję, iż w przewidywalnej przyszłości możliwa jest normalizacja stosunków z Rosją bez obalenia i całkowitego demontażu rządzącego reżimu w Moskwie. Ograniczenie lub zniesienie sankcji wobec Rosji byłoby fatalnym błędem Europy. Normalizacja stosunków z nieszczerym, przebiegłym i zaciekłym agresorem nie jest możliwa choćby dlatego, że w perspektywie średnioterminowej Moskwa nie zamierza rezygnować z agresji. Po wojnie w Gruzji świat zgodził się na „reset” i normalizację stosunków, jednak po upływie zaledwie pięciu lat Rosja znów szykowała się do wojny na Ukrainie. Kto następny?

Polityka ustępstw i „nieprowokowania” Rosji przynosi skutek odwrotny do zamierzonego – jeszcze bardziej rozzuchwala Putina i prowokuje go do agresji! Najmniejsze ustępstwa dyplomatyczne na rzecz świeżo upieczonego Führera „III Rzymu” w krótkim okresie mogą doprowadzić do katastrofy w skali globalnej.

Victoria Nuland, asystent sekretarza w amerykańskim Departamencie Stanu, jeszcze w 2015 roku słusznie zauważyła, że losy Europy i świata decydują się na Ukrainie. – Dziś to od Ukrainy zależy, czy Europa będzie się rozwijać wolna i pokojowa, czy zostanie zniszczona. Ukraińska linia frontu w wojnie o wolność, to nasza linia frontu – zaznaczyła.

Cywilizacja zachodnia musi się obudzić i przyznać, że została zaatakowana przez Rosję. Pomoc Ukrainie powinna być traktowana jako wydatki na obronę zbiorowego Zachodu. Te słowa nie powinny być głosem wołającego na puszczy. Wszyscy przywódcy krajów zachodnich muszą je usłyszeć. Bo jutro może być za późno.

Włodzimierz Iszczuk

Jagiellonia.org