Allum Bokhari z „Breitbart News“, informując o sprawie, oparł swój artykuł „na badaniach i analizach nowoutworzonej Foundation for Freedom Online (FFO)”. W swoim tekście dziennikarz przytacza konkretne sumy pieniędzy i nazwy organizacji wspieranych hojnie przez miliardera, które udostępniła FFO.

Gates wielokrotnie domagał się powstrzymania w mediach społecznościowych tego, co określał jako „dezinformacja” odnośnie epidemii Covid-19, szczepionek i tzw. „lockdownu”. Działania Muska, który chce znieść cenzurę na Twitterze i traktować tę popularną platformę jako plac publiczny, na którym każdy może się wypowiedzieć, stanowią dla tej polityki Gatesa zagrożenie.

Elon Musk zachęcał także śledzących jego profil na Twitterze do odkrycia, kto finansuje organizacje pozarządowe wzywające do bojkotu. Spośród nich wskazał w szczególności grupę Accountable Tech. Kiedy portal „The Washington Free Beacon” postanowił zbadać sprawę i odwiedzić biuro Accountable Tech w Waszyngtonie, okazało się, że taka organizacja... „w rzeczywistości nie istnieje”, a ściślej mówiąc: to „nazwa handlowa” używana przez organizację non-profit North Fund. Ta z kolei używając różnych nazw wspiera agendę lewicową.

Dalsze śledztwo dziennikarskie doprowadziło do odkrycia, że North Fund otrzymuje fundusze z dwóch kolejnych organizacji non-profit: Sixteen Thirty Fund i The New Venture Fund. W sumie udało się ustalić, że potężne datki z Fundacji Billa i Melindy Gatesów były kierowane właśnie do The New Venture Fund oraz The Tides Foundation, a stamtąd z kolei wpływały do kilku skrajnie lewicowych ugrupowań, które wzywały reklamodawców do wycofania się z Twittera. Wśród nich znalazły się m.in. takie organizacje, jak Accountable Tech, NARAL Pro-Choice America, The Center for Media Justice, Media Matters, Black Lives Matter Global Network i Media Democracy Fund.

Ale Gates nie jest jedynym, który wspiera finansowo organizacje atakujące Muska. Według „New York Post” część z tych 26. lewicowych organizacji jest dotowana funduszami przez miliardera George’a Sorosa, rząd kanadyjski, Unię Europejską, a także byłych pracowników Hillary Clinton. Sygnatariusze listu wzywającego do bojkotu Twittera twierdzili w nim m.in., że platforma „ryzykuje, iż stanie się szambem dezinformacji”.